niedziela, 15 listopada 2015

o sobie dla mnie

jak dobrze, że jest muzyka, dzięki niej udaje mi się dotrzeć do tych uczuć we mnie siedzących, głębszych, przeogromnych
dzięki której mogę zatracić się we własnym świecie, z dala od tego, w którym czyha już przedświąteczny zgiełk, już, teraz, w połowie listopada, stroje, nastroje, przedsprzedaże
przepisy i pierniki
nie dadzą spokoju jesieni, jej leniwej zadumie, każą ustawiać się do biegu, na linii startu

nie, nie neguję świątecznej atmosfery, uwielbiam ją, migoczącą światełkami, cudownymi Christmas carols
ale w grudniu

teraz zanurzam się w naszych domowych pieleszach, i nie mogę napatrzeć się na dzieci
ilekroć zaglądam tu, do mojego kochanego bloga, przypominam sobie, dlaczego i kiedy powstał
najpierw chwile bezcenne, łapane między karmieniem, przewijaniem, narodzinami
kiedy mój, nasz, świat kręcił się niemal wyłącznie wokół dzieci, to one były naszym porankiem, oddechem, snem
przechodziliśmy razem przez pierwsze kroczki Marysi, jej pierwsze słowa, rozsypany makaron, nóżki raz wysmarowane sudocremem, innym razem obsypane mąką ziemniaczaną
noce z poklepywaniem po pleckach, śpiewaniem kołysanek do słów własnych
chwile bezcenne
potem już we czwórkę, z Jankiem, Jaśkiem naszym, iskierką
piszecie na swoich blogach o cudzie, jakim są dzieci
dla mnie nieodmiennie są cudem, jakkolwiek nie dałyby nam w kość, nie doprowadzały do pasji w przeciągu pięciu minut
jak ja pragnęłam czasu bez nich! próbowałam wyszarpnąć dla siebie choć odrobinę, oddzielić ICH ode MNIE
dlatego powstał ten blog
o sobie dla mnie
samolubnie? może trochę, ale tego wtedy mi było trzeba - pomyśleć o sobie i na sobie się skupić
pisać, dla siebie, do siebie nawet, przerzucić swoje myśli na "papier", ubrać emocje w słowa i zatrzymać je choć na trochę
potem pojawiła się chęć pokazania, podzielenia tych emocji z Innymi, z Wami
dzięki temu blogowi poznałam mnóstwo cudownych osób, niemal osobiście, poprzez komentarze, pewną bliskość, zbieżność odczuć i emocji, podobieństwa i budujące różnice
odwiedzam Was codziennie, czytając, co u Was słychać, martwią mnie Wasze dłuższe nieobecności, choć je doskonale rozumiem
czekam i na Wasze odwiedziny, cieszy każdy wpis, zmieniające się statystyki, nie piszę już tylko dla siebie, i to jest niesamowite
ale, co uderza mnie ostatnio najbardziej, to świadomość tego, że od początków blogowania zmieniłam się
nie jestem już zagonioną, za często sfrustrowaną Anią, która ucieka w świat bloga, żeby znaleźć siebie, już nie szukam kąta w domu, w którym będę mogła napisać zdanie od początku do końca za jednym razem, dokończyć myśl bez przerw na zmianę pieluszki lub wycieranie rozlanego mleka
nie rozdzielam bycia mamą od bycia sobą
oczywiście, wynika to głównie z tego, że mam więcej czasu, że Marysia i Janek są bardziej samodzielni, że potrafią bawić się razem, zająć sobą, i nawet, jeśli teraz piszę to przy akompaniamencie Jankowego "wyginam śmiało ciało" (zwrotek chyba z czterdzieści pięć), mimo, że sama próbuję słuchać owej nastrojowej "swojej" muzyki....
rozbraja mnie to:) cieszy, serce rośnie...
słyszę ich stópki, pospieszne kroki, gdy przybiegają ze swojego pokoju pokazać nam, co ułożyli z klocków
cieszy mnie życie moje, z nimi, ze wszystkim, jakie jest

to chyba ta muzyka tak mnie nastraja
ciągle i w kółko o tym samym piszę:)
wybaczcie

3 komentarze:

  1. :-) tak trzymać Aniu Radosna i spokojna ostatnio Ty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana - najważniejsze, to odnaleźć swój własny rytm. Udało Ci się i bardzo Cię za to podziwiam :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu Kochana...ja już w innym sezonie życia. Zapomniałam o pieluszkach i tupocących nóżkach...;)
    Zostały wspomnienia, ale ten czas....bycia z małym dzieckiem, kształtowania go, tworzenia, wspominam najlepiej...
    Ciesz się nim bo szybko mija...za szybko.
    Lubię...''w kółko o tym samym'' ;)

    OdpowiedzUsuń