Czytam Iwonę od dawna, nie pamiętam już nawet od jak dawna.
Na półce z książkami, potem przez chwilę na parapecie albo przy łóżku i na ławie, leży jej książka. Papierowa. Wracam do niej, zaglądam, wybieram ulubione strony. Teraz czekam na kolejną. I na coś jeszcze czekam i wiem, że doczekam i tego.
Ostatni post Iwony - Moja Ameryka ... Myślałam, wspominałam, z rozczuleniem wspominałam tę moją i ... wtedy pomyślałam... a może u nas też możemy to dostrzec? Możemy ją z siebie stworzyć, z siebie tę Amerykę wykrzesać? Nie po to, żeby coś udowadniać, butnie i na przekór, bo właśnie nie tędy ta droga. Nie po to te posty, słowa, teksty, nie po to, żeby porównywać przecież, zazdrościć, czy krytykować. Ale może uda się pokazać, napisać, że jednak, w pewnych dziedzinach naszego życia, naszej codzienności, ona jest, że wystarczy dobrze popatrzeć, dobrze się przyjrzeć. I po prostu ją zobaczyć. Uzmysłowić ją sobie. Przecież u nas nie musi być gorzej, smutniej, bardziej blado czy nieuprzejmie, tylko ze względu na inną szerokość geograficzną (nota bene - mieszkam teraz niemal na tej samej szerokości, co wtedy, w Montanie). Dobrze może być wszędzie, gdzie chcemy. Nawet tu, w Polsce, w naszym mieście czy osiedlu. Może być dobrze, tak, jak chcemy, jeśli się o to postaramy. A tym swoim staraniem mamy szansę zarazić sąsiada, zawstydzić panią w urzędzie, komuś innemu jeszcze otworzyć oczy... Uprzejmość nie boli, otwartość i uczciwość też nie. Nawet, jeśli czasem wraca rykoszetem od tych Trudniejszych i Beznadziejnych ludzkich Przypadków.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Tam wydaje się, ze trawa bardziej zielona, że ludziom łatwiej, bo więcej zarabiają, dlatego są tacy uśmiechnięci i ciągle zadowoleni. Tam mają bliżej do morza albo do gór albo cieplejszy klimat. Być może. Ja też wolałabym więcej wiosny wiosną. Ale zamiast wypatrywać tego, czego nie mam, wybiorę radość z tego, co mam? Niech to wystarczy do dobrego nastroju przez większość dnia, do cierpliwości na czerwonym świetle, do powstrzymania się od oceny. Czasem szczerze się zastanawiam, skąd niektórzy biorą czas na teorie spiskowe, na plotki, knucie intryg, podejrzliwość, zazdrość - a wszystko z palca wyssane lub co najmniej intensywnie ubarwione. A potem myślę jeszcze... jak dobrze byłoby, gdyby każdy nas miał w sobie więcej zdrowego zapatrzenia w siebie, na swoje podwórko, najbliższą rodzinę, swoje sprawy, na to, co pewne i osobiste. Więcej pokory i czasu na znalezienie tej własnej belki we własnym oku, a nie źdźbła u drugiego człowieka...
Słońce. Stoję przy blacie kuchennym, z widokiem na świat przed domem. Nasze dzieci - licząc na tę chwilę czworo, razem z ośmiolatkiem i pięciolatką zza płotu, którego nigdy nie było w planach zabudowy - na całym podjeździe kolorowymi kredami rysują tor żużlowy, wypisują biało niebieskie hasła uwielbienia dla Unii Leszno, swojej ukochanej drużyny. Jeżdżą wkoło i wzdłuż na rowerach, wśród okrzyków, śmiechu i naśladowania pomruków motocyklowych silników. Ostatnia prosta, ostry wiraż, wygrana i euforia na całe gardło. Daję każdemu kuchenną gąbkę i miskę z pachnącą wodą, zabierają się więc za mycie tych swoich maszyn z radochą typową dla pierwszego, prawdziwie ciepłego marcowego dnia. Czapki z daszkiem i bezrękawniki. mama pić! a masz mamuś coś słodkiego?
Po serii wygranych siadają na schodach na ganku i wcinają tartę z galaretką i truskawkami. Kawałek zasuwa się z jednego z talerzyków, ale po krótkim odmuchaniu trafia i tak do buzi, to nic, że okraszony dwoma ziarenkami piasku...
Przyglądam się i cieszę ogromnie. Sama wychowałam się w bloku z wielkiej płyty, typowe M4, trzy pokoje, pierwsze piętro. A potem spotkałam na swojej drodze Jego, razem mogliśmy stworzyć nam i dzieciom... trzy pokoje na parterze, ale za to z przestrzenią, ogrodem, kolegami, przyjaźniami i kłótniami do łez. Do kolejnej bramki i zabawy w chowanego. Z sąsiadkami dzielimy się chlebem, gdy akurat wszystkie zapomną, że sklepy przecież zamknięte. I kawą z ekspresu do wspólnego wzdychania na brakami i nadmiarami. W naszej wsi wszyscy mówią sobie dzień dobry, mimo, że ja większości nadal nie rozpoznaję. Dobrze mi, chcę napisać. Mam tu swoją Amerykę. Da się.