środa, 19 czerwca 2019

hush my dear, it's been a difficult year


hush my dear, it's  been a difficult year...

trudno mi powrócić do bloga, do pisania, po tak długiej przerwie
mając w sobie wszystkie uczucia, które pojawiły się po drodze
przez ostatnie miesiące, rok, a sumie przecież dłużej
po piętnastu latach pracy w tym samym miejscu - odchodzę
porzucam wydeptane ścieżki, te same widoki, które, być może, zmieniały się, ale ja nie potrafiłam już tych zmian zobaczyć
zapragnęłam swojej
zmiany i nowej ścieżki
tak często w przeszłości mówiłam i pisałam o tym, że wszystko jest możliwe
że trzeba w to wierzyć, że marzenia i te sprawy
a z czasem... sama odpuściłam, przestało mi zależeć...?
aż w końcu podjęłam tę tak ważną dla mnie decyzję
wyskoczyłam z pędzącego pociągu
prosto w dobry czas
w przestrzeń pachnącą lekkim wiatrem
pachnącą możliwością
wielką niewiadomą, podszytą zarówno spokojem, jak i ekscytacją
jeszcze nie wiem, czy wszystko jest możliwe
ale jestem dumna z siebie, z tego, że nie poddałam się zupełnie
nie poddawajcie się, próbujcie zmieniać, choćby małymi kroczkami
warto, trzeba, życie jest krótkie, jest przede wszystkim nasze
nie bójcie się chcieć
jeśli coś uwiera, coś nie daje spokoju
trzeba próbować:)


a wczoraj mój mąż Jedyny zaprosił mnie na koncert
wyciągnął mnie przed dom
na boso, na naszym ganku, zaraz po zachodzie słońca, staliśmy bez ruchu i nasłuchiwaliśmy śpiewu ptaków, które zadomowiły się gdzieś w tujach w ogrodzie
świergoliły, dyskutując o wielce ptasich sprawach
a ja byłam najszczęśliwsza na świecie!

wszystkiego dobrego dla Was:)