środa, 28 maja 2014

wieczór na tarasie...

Dziś o tarasie i zasłonkach. Ale to trochę dalej, bo będąc piszącą gadułą, rozbudowałam troszeczkę wątek:)

Wczoraj przeszła nad naszą okolicą porządna burza, z jaskrawymi błyskawicami i nieznośnie ulewnym deszczem.Majowy deszcz lubię, ale to było prawdziwe oberwanie chmury! Ściana wody, która szybko zmieniła się w przydomowe jezioro.
Przed nami kilka chłodniejszych i deszczowych dni, ale i tak ciesze się już na lato i słoneczne popołudnia z dziećmi. Dzięki temu, że mój B. jest nauczycielem, a dzieci są małe, mam wrażenie, że czas urlopowy trwa cały lipiec i sierpień:) Mogę jeździć do pracy wcześniej i wcześniej z niej wracać.
A popołudnia i długie wieczory są już nasze:)

Szczerze mówiąc nie mieliśmy z B. zbyt wiele czasu na spędzanie tych długich wieczorów tylko we dwoje. 
Kiedy się poznaliśmy 7 lat temu, i ja w końcu dałam sobie szansę, rzuciłam swój pracoholizm i zakochałam się na całego, chcieliśmy spędzać ze sobą każdą minutę. Ale rozpoczęliśmy od podróży - w ciągu dwóch miesięcy byliśmy w Świnoujściu:), cudownym Rzymie i Kornwalii. Rok później pobraliśmy się, a Marysia pojawiła się 9 miesięcy później:)
Do domu przeprowadziliśmy się niespełna 4 lata temu i na palcach jednej reki mogłabym zliczyć wieczory spędzone wspólnie na tarasie, z mężem, lampką wina...Małe dzieci, usypianie, zmęczenie.
A poza tym - brak porządnych i wygodnych mebli!

W tym roku nadal finanse nie pozwolą na meblowe zakupy, ale mam już pomysł na osłonięcie się od wiatru.
Nasz taras jest dość duży, zadaszony i znajduje się w bryle domu, z dwóch stron ma ściany. Niestety nadal na nim dmucha i wieje. Aż nam się nie chciało na początku wierzyć, że na tak niby zacisznym tarasie może być taki przeciąg:)
Myśleliśmy o pionowych drewnianych panelach, roletach bambusowych, pergoli.
Ale kiedy znalazłam poniższe inspiracje - zamarzyły mi się zasłonki i upięcia:)










W pracy mam dostęp do dobrych i ciężkich tkanin, więc może uda się stworzyć podobny klimat?

piątek, 16 maja 2014

czekając na słońca ciepłe promienie...

Zdecydowanie nie moge się dziś skupić na pracy.
Wczoraj sprawdzałam co nowego w kinie i od dziś grają film o księżnej Grace.
A od niej już krótka droga do Cannes i Monaco...

Tak więc dziś moje myśli krążą wokół Lazurowego Wybrzeża i wracają tam, do początku maja zeszłego roku...spędziliśmy tam cały tydzień i to jako wygrana:) Bajecznie...





































poniedziałek, 12 maja 2014

małe kroczki

Jak by tu schudnąć?
Skurczyć się jakoś i wrócić do dawnej, choć tak naprawdę nie aż TAK dawnej, formy?:)

Z zazdrosnym westchnieniem patrzę codziennie na koleżankę (i szefową w jednej osobie), która siedzi naprzeciw mnie, biurko w biurko. Jest taka zadbana,dopracowana, w każdym szczególe.
Rzeczy nosi tak, jakby za każdym razem miała je na sobie pierwszy raz.

A ja? Fakt, biegałam RAZ w tym tygodniu. I podobało mi się. Postanowiłam biegać co 2 dni. Wczoraj wypadał ten co drugi - ale zrobiło mi się zimno, było wietrznie, więc zostałam w domku. Weszłam na wagę i...zamarłam! 73 kg! (wieczorem, w ciuchach i po drożdżowym placku Mamy B.)
Zeszłam z niej ze łzami w oczach. Wyżaliłam się B., że  ma mnie pilnować, strofować, bo czuję się nieszczęśliwa (ze względu na te moje nadmiary):(
B. przytulił, stwierdził, że nie mam z czego się odchudzać, za co kocham Go niezmiernie!
Ale od dziś powrót do diety 1000kcal - cudowna rozpiska co można, co nie i jak często, a raczej rzadko:)
W zeszłym roku zrzuciłam 4 kg, było widać! Teraz też musi się udać, bo te zrzucone kilogramy wróciły i to z posiłkami...

Cóż, co zrobić, po prostu lubię jeść...

A małe kroczki tuptusie krążą wokół mnie radośnie...:)
Za nami pierwsze ukąszenie przez pszczołę - Marysia dzielnie to zniosła.
Jasiu - przy okazji - nauczył się fragmentów wierszyka:
"Naplotkowała sosna
Że już się zbliża wiosna..."

I tak jakoś dotrzeć do nas ze swoim ciepełkiem nie może....