poniedziałek, 8 września 2025

road trip USA 2025

 


Mój blog. Nasze podróże. Już ponad 10 lat temu, tu, na tym blogu, pisałam o Montanie. Potem o Szwajcarii, Włoszech, Karkonoszach i własnym ogrodzie, podczas pandemii. Każdego roku, po każdym wyjeździe, starałam się opisać, jak było. Cudownie wracało mi się później do tych emocji i widoków, które na stałe zapisały się i tu, i w naszych wspomnieniach.

Na przełomie czerwca i lipca tego roku zrealizowaliśmy jedno z naszych największych podróżniczych marzeń. Trochę pisałam już o nim tutaj. Przez 23 dni przejechaliśmy 6390 km (skąd wiemy, że dokładnie tyle? - z wydruku po zwróceniu wypożyczonego auta). Dotarliśmy do ośmiu stanów. 




Jak było? Fantastycznie! I nie piszę tego dlatego, że tak wypada. To była naprawdę wspaniała wyprawa, niesamowita podróż, bardzo dobrze przemyślana, przygotowana i zrealizowana w 100%. Całość od początku do końca zaplanowaliśmy i organizowaliśmy sami. Gdy do marzeń dodasz umiejętności, doświadczenie, rozsądek, pokorę, odwagę, a na końcu posypiesz szczyptą, a nawet garścią szczęścia - możesz przewidzieć nawet to, czego nie da się przewidzieć, czyli przygotować się na bardzo wiele ewentualności. Oczywiście, kompromis był konieczny, żeby nasza podróż nie okazała się listą punktów do odhaczenia. Nasz road trip miał dać nam radość i cudowne wspomnienia. A ponieważ kocham planowanie i podróżowanie w czasie i przestrzeni, za pomocą map google i całego dobrodziejstwa internetu, forów, blogów i umiejętności czytania ze zrozumieniem - dopasowywanie trasy do naszych potrzeb i charakterów było dla mnie ogromną frajdą i przyjemnością. I jestem z siebie bardzo dumna. Jestem dumna z całej naszej Czwórki.

Prawdziwe przygotowania rozpoczęliśmy w sierpniu 2024 od wysłania wniosków ESTA. Potwierdzenie akceptacji otrzymaliśmy po 3 godzinach. Potem - rozmowy z pracodawcami. Kolejny krok, to śledzenie cen i kombinacji lotów: Berlin + Londyn, i dalej LA, Las Vegas, Salt Lake City, a może Bozeman? Przerabialiśmy różne opcje. Kluczowym punktem była dla nas Montana, a dokładniej Big Sky w jej mocno południowej części, godzinę drogi od Yellowstone. Montana to moje miejsce, wspomnienia i moja - a dziś nasza - Nazha, czyli przyjaciółka od serca. Czasem musi upłynąć bardzo dużo czasu, zanim zdamy sobie sprawę z mocy relacji. Wtedy okazuje się, że miniony czas był zaledwie chwilą, nie ma znaczenia. Ani tysiące dzielących nas kilometrów, czy mil. 

Rozważaliśmy więc start lub powrót z Montany, ale jakiekolwiek loty do lub z Bozeman były o wiele za drogie. Dodatkowa przesiadka? Za długo. W pewnym momencie pojawił się pomysł, żeby - ze względu na długość przejazdu z Big Sky do San Francisco - zamienić samochód na samolot. Porównywaliśmy połączenia, zmianę wypożyczanego auta, ceny, odległości. Ciągła burza. Mózgów. 

PS. Pisząc ten post jestem posługuję się trochę czasem teraźniejszym, trochę przeszłym i trochę przyszłym. Zerkam na zapiski z jesieni 2024 i uprzedzam, że wątki z różnych etapów trasy i przygotowań będą się przeplatać, żeby wyjechać na prostą dopiero w okolicach Route 66. Ale chcę zapamiętać ten czas. Cudowne miesiące planowania i ekscytacji tak trudnej do opanowania. Ustalałam sama ze sobą, czy odetchnę już po rozmowie z urzędnikiem na lotnisku, czy dopiero po powrocie do Polski☺ Wybaczcie więc lekki chaos i większą lub mniejszą domyślność między wierszami. To ja☺

Niemal codziennie pochylam się nad trasą. Czuję promienie słońca na karku i czole w Arizonie i w Arches (park narodowy). Pamiętam je sprzed dwudziestu lat. Żar z nieba, suchość w ustach, palące promienie, palące powietrze. Niedoczekanie letniości wieczoru, chłodu otwieranej lodówki. Więc jadę i kombinuję. Zmieniam co drugi dzień. Zdążę niemal przyzwyczaić się do danej opcji, żeby za chwilę stwierdzić, że zupełnie się nie sprawdzi. Wydaje mi się, że do samego wyjazdu mamy przed sobą tak wiele czasu, ale w drugiej połowie września, po kolejnych błyskach i przebłyskach, na horyzoncie pojawia się słońce. 

Ściągnęłam e-book Pawła z Interameryka. Choć nadal jestem na pierwszym roku jego specjalności, liczę, że na końcu zaliczę z wyróżnieniem. Paweł jest twórcą przewodnika po USA, mieszka w Stanach, ale bardzo dokładnie i cierpliwie pisze o przeróżnych aspektach związanych z podróżowaniem. Uaktualnia wiadomości na bieżąco, a ja dokładnie i cierpliwie śledzę nowe wpisy wraz z - bardzo często - długą listą komentarzy. Dzięki temu o wielu sprawach dowiaduję się, zanim w ogóle zacznę się nad nimi zastanawiać, notuję i zapisuję istotne rady w kalendarzu i zeszycie. Dopisuję się też do grupy na fb: USA - podróże, porady, trasy. Chłonę niemal post po poście (cofając się w czasie) informacje i doświadczenia. Na wiele pytań znam odpowiedzi, ale wymagają one zaktualizowania po 20 latach. Czytam po polsku, angielsku i wszystko to, co małym drukiem. Tworzę listy, stronki w notesie, póki co dość chaotycznie zapisuję drobne, choć istotne triki i niezbędności. Mam już plik w excellu, choć najwierniejszy jest jednak papier. W ogrodzie zimowym zawiesiłam mapę i przygotowałam miejsce na zdjęcia, mniejsze mapki i wszystko to, co wyda mi się ważne. Mówię o wyjeździe każdego dnia. Opowiadam dzieciom, bo nie wyobrażam sobie, żeby mogły wyjechać w tego rodzaju podróż bez świadomości niezwykłości i historii odwiedzanych miejsc. Marzą o Los Angeles, Malibu, plaży nad oceanem, cable cars w San Francisco i F1 circle w Las Vegas. Ale nie spodziewają się jeszcze, że emocji i wrażeń będzie dużo więcej, że będą one czekać za każdym zakrętem. 

Trafiam na bardzo pomocny i bardzo szczegółowy opis podróży Radka na grupie na fb. A przed chwilą na ściągę - blog paulajagodzinska.pl i dzięki niej jestem tu i piszę. Kocham robić jedno i drugie. Planować podróż i pisać. Z motylami w brzuchu i skrzydłami na plecach.



Słowo za słowem wlecze się czasem, zupełnie w myślach jeszcze. Marzy się. Płynnie błądzi między kolejnymi dniami, miesiącami i latami. Dojrzewa. Rośnie. Okazuje się. Zamienia w obraz, choć nadal niewypowiedziany. Zaczyna się uśmiechać. W końcu puszcza oko. Podnosi twoje kąciki ust, mimowolnie zaczynasz dopuszczać do siebie ewentualność zdarzeń, które na początku były tylko słowem i myślą. 

Wypowiedzieć je, to jak zrobić pierwszy krok.

26 września zarezerwowaliśmy lot dla czterech osób do Stanów Zjednoczonych.


ciąg dalszy nastąpił...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz