Czytam i nasłuchuję.
Każdy coś od siebie dodaje, nie chce tylko stać.
Choć świadomość jednych łamie, drugich paraliżuje.
Więc wstaję od razu i całuję Ich wszystkich po kolei.
Na końcu psa.
Potem zgarniam okruszki z blatu, o które zawsze zła jestem,
jeden po drugim, dokładnie,
niemal je liczę,
bezcenne.
Z naszego dnia te okruszki.
Na każdy jeden będę się cieszyć, jak tylko oczy rano otworzę
i zobaczę, że ten jeden dostałam.
To już coś
Tylko cicho teraz załkam.Tak na krótko…