Pomimo tęczy tej cudnej lawendy w naszym ogrodzie, ostatnio czuję wokół siebie jakieś niespokojne fluidy.
Nerwowość. Tęsknotę. Chaos.
A dziś zmarła Małgorzata Braunek. Na fb ukazał się wpis o Niej, jako Osobie niezwykle pogodnej, pogodzonej, nie walczącej. Przede wszystkim uśmiechniętej. Rozdawała uśmiechy wszystkim napotkanym osobom. Może na tym powinnam się skupić? Nie koncentrować się na niepokoju, tylko zrzucić go z siebie i głęboko odetchnąć...
Oddychać.
Jako dziewczynka, a później nastolatka, modliłam się, żeby innym ludziom było przy mnie dobrze.
[Teraz wiem, że miałam jeszcze dodawać: "i żeby mi było dobrze przy nich!":)]
A mnie tak męczy przyziemność, brak czasu, gonitwa, nie potrafię znaleźć w tym szczęścia. Zyt rzadko je sobie uświadamiam. Doszukuję się tego, czego nie mam, pomijając to wszystko, co MAM.
Szkoda. Mam nadzieję, że lato, słońce i urlop z Ukochanym dodadzą mi energii i pomogą spojrzeć na nowo na siebie.
Dzisiaj Dzień Taty - szkoda, że nie mogłam być córunią tatunia. Nie zrozumiem nigdy rodziców, którzy rozwodzą się nie tylko ze swoimi żonami/mężami, ale i dziećmi...