niedziela, 6 grudnia 2020

prostsze



Człowiek tak ma, że chciałby po sobie coś zostawić. Ślad, dowód, powód do wspomnienia. W różnych momentach życia to za nim chodzi, a z pewnością przy jego końcu. U jednego to będzie wybudowany dom, u drugiego przepis na najlepsze na świecie pierogi, u jeszcze innego napisana książka. Coś, namacalnego, takiego do przekazania, do nazwania słowem, które można znaleźć w słowniku. Coś ważnego, dzięki czemu i on czuje się ważny.

Może być jednak i tak, że przez życie, które liczy się na dni i lata, człowiek nie znajdzie dla siebie tego słowa ze słownika opisującego powód i dowód na to, że warto było trud życia w ogóle sobie zadawać. Nie poczuje, że zostanie po nim ślad, który pozwoliłby mu ze spokojem mniejszym lub większym oddać się starości. Próbuje więc i szuka, stara się i staje czasem na głowie, by w końcu zabłysnąć lub w oczach drugiego człowieka błysk na swój widok uzyskać. Ze sobą walczy, a potem znów poddaje. Próbuje raz i drugi. Albo zaczyna od nowa milion razy i jeszcze pięć. I znów się poddaje. Bo innym przecież łatwo poszło. O innych mówią. Wprost i między wierszami. 

Z trudem przychodzi układanie sobie w głowie, że to nie jest ważne, że nie warto porównywać się, a jeśli już, to z tymi co wyżej, ale i z tymi co niżej siedzą trzeba by się porównać. Człowiek tak jednak ma, że chciałby po sobie coś zostawić. Trochę to tak, jakby miał przez to stać się mniej śmiertelny.

Pozostaje więc westchnąć, wzruszyć z ciężka ramionami i strzepnąć z siebie to, co zaprząta niepotrzebnie głowę. I wtedy właśnie może się to udać, może uda się wtedy - gdzieś między wierszami starań - przeczytać i zrozumieć, że są tylko dwa sposoby na życie. Pierwszy: uznać, że nic nie było i nie jest cudem. I drugi: myśleć, że jest nim wszystko.* 

Więc po co zamartwiać się zbytnio tym, co po nas? Lepiej komuś drzwi przytrzymać i z podporządkowanej przepuścić, może gdzieś tam się nie spóźni, tym bardziej uśmiechnie i poda dalej szczyptę życzliwości. Albo przytulić się do męża odruchowo, w przeciągu spraw, dzieci i psa? Może to powód wystarczający się okaże. Do zapamiętania na długo, a czasem i na zawsze. Garście pełne magii i małych cudów tu i teraz, zanim te z wielkich planów spać spokojniej pozwolą...

Człowiek tak ma, że chciałby po sobie coś zostawić. A przecież już to, że w ogóle jest, drugiemu za wszystko wystarczy.


*Albert Einstein

2 komentarze:

  1. Witaj! Do pewnych decyzji trzeba dojrzeć... Ja jeśli coś sobie wymyślę i ociągam się z realizacją to mnie to męczy... Do momentu aż to zrobię. Pamiętaj, że z marzeń nie wolno rezygnować. Miłego dnia! Pozdrawiam Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Męczy, męczy... Z moimi marzeniami staram się choć małymi kroczkami:)
      Ściskam serdecznie w ten magiczny czas!

      Usuń