Siedzę na drewnianym, dziecięcym krzesełku, przy kominku, ogrzana jego ciepłem. W dłoni piękna kryształowa szklanka, do połowy pełna... kilka łyków dobrego drinka i się włączają...
...te myśli...
...te moje myśli...
Oglądam film o pasji, o niemożliwym. Niemożliwym, które okazuje się możliwym. O szaleństwie. Sięganiu ponad. O trudzie próbowania, upadania i podnoszeniu się od nowa.
O nadziei, uporze, przekonaniu, że to niemożliwe musi się udać.
A może ten film jest całkiem zwyczajny, tylko moje myśli, znane mi dobrze, schowane przede mną...ubarwiaja, dodają, nazywają... Może widzę w tym filmie siebie?
Zazdroszczę.
Innym.
Ich talentu. Świetnych pomysłów. Pomysłu na siebie. Konsekwencji. Organizacji.
Wydają się lepsi. Silniejsi. Zadbani. Poukładani.
Zazdroszczę, bo mam wrażenie, że im się udaje, a ja tkwię w jednym punkcie. Oni idą swoją drogą.
A ja?
Ostatnio wydaje mi się, że tuptam w tym samym miejscu. Po kroku do przodu, dwóch w bok jeden i kolejny, i znowu trafiam na to samo skrzyżowanie.
Bo czasu za mało. Bo dzieci wciąż nieduże. Bo praca, zadania domowe, zdrowe odżywianie, wkładanie naczyń do zmywarki, wyciąganie ich z powrotem.
I znowu korek. Codzienne dejavu.
Mam wrażenie, że powinno coś jeszcze się dziać. Siadam czasem w ciszy rzadkiej, z muzyką w tle spokojną i rozmarzam się. Zastanawiam, dumam... czy jest coś jeszcze? i kiedy?
Do niektórych chwil tęsknię, o niektórych marzę.
Noszę je w sobie.
Są moje. I odzywają się czasem właśnie. Niezmiennie przypominają, szeptem niemal, że niemożliwe jest przecież możliwe. I ja to wiem.
Bo trzymam w rękach bilet w jedną stronę. Tę moją, tę jedyną.
Bilet na życie we dwoje, z dziećmi niedużymi, z porannym pośpiechem, z niedokończoną elewacją.
Na życie ze słabościami, które są tak moje, że aż trudno mi na nie narzekać i przyznawać się do nich.
Na życie z tuptaniem w jednym miejscu, tak długo, jak trzeba, zanim ruszę dalej.
Na życie niemożliwe, które dzieje się tu i teraz. Niemożliwe, bo jeszcze dziesięć lat temu nie wierzyłam, że w końcu się spełni. Nie mogłam słuchać, jak inni mówili o swoich... zadaniach domowych, wspólnym kredycie, wkładaniu naczyń do zmywarki i wyciąganiu ich z powrotem. Kompletów cztery. A ja marzyłam, pragnęłam, próbowałam. Bo sama nie miałam. A lata leciały. Choć nadzieję już wtedy traciłam na miłość, normalność, spokój serca. Na szczebiotanie, mruczenie, śpiewanie i kolejny klocek lego pod dużym palcem u nogi.
A przecież niemożliwe stało się możliwe. Odnalazłam Swoją Drogę. A na niej i Ciebie i Ich.
I dom. Z kominkiem, przy którym pomarzyć mogę o kolejnych stacjach. Z krzesełkami dziecięcymi w salonie.
I już nie martwię się o to, czy jest coś jeszcze. Przecież myśli krążą, marzenia szeptają. Nie odpuszczą. Ani ja im. Noszę w sobie jeszcze sporo niemożliwych.
I mam bilet w jedną stronę. Z takim się nie zawraca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
ON Obudziłam się dziś o szóstej. Dokładnie. Budzik łagodnie wyciągnął mnie z głębokiego snu, rekompensując moje własne zaskoczenie melodi...
-
Nie zaczęłam przygotowań. Nie kupuję światełek, ozdób, kokard. Nie myślę o świątecznym menu i nie kupuję prezentów. W moim kalendarzu nadal ...
-
Może mogłabym sobie ciebie wymyśleć? Ciekawe, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć mam wybujałą wyobraźnię. Nie chodzi o wygląd zewnętrzny...
Piękny tekst... Odnajduje w nim i siebie...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, również pozdrawiam:)
UsuńAnia! Jak Ty napiszesz... to naprawdę....
OdpowiedzUsuńWdzierasz się w moja duszę. Czasami boje się tu zaglądać :)
Twój blog jest blogiem roku, lat, wieczności w dziedzinie literatura!
Muszę jeszcze. Aniu, cieszę się, że jesteś szczęśliwa, że jesteś tak pięknie zakochana :) Pisz nam jak najwięcej. Tak cudownie układasz litery o życiu, o nadziei i zwykłym/niezwykłym szarym dniu. Marzę o spotkaniu z Tobą, choć pewnie nie wydusiłabym z siebie zbyt wiele, z zachwytu nad Twoją osobą, talentem do pisania, tak pięknym przeżywaniem życia to jednak mogłabym spojrzeć w Twoje oczy i zabrać to wspomnienie ze sobą na zawsze :) Pomagasz mi. Pewnie o tym nie wiedziałaś :) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńKochana... jak Ty mi dzień dzisiaj pokolorowałaś! Poczułam się...wyjątkowa:) Pisanie to moje marzenie, moje plany nieśmiałe, nieudolne, ale próbować nie przestanę. A takie obecności, jak Twoja i wielu innych mi już bliskich tu zaglądających, zawsze dodają skrzydeł:) dziękuję!
UsuńNie ma na co czekać! Trzeba się spotkać:) Od dawna się przecież znamy:) ściskam:)
Kochana moja, ja również czasem mam wrażenie, że w miejscu tuptam, ale to tylko pozorne tuptanie w miejscu, prawda? Bo czas w miejscu nie stoi, nie zaczeka, wszystko dzieje się tu i teraz, jutro już jest inaczej.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym, tak jak i Ty, u SIEBIE już tuptać, naczynia wkładać i wyjmować ze SWOJEJ zmywarki i siedzieć przy SWOIM kominku, rozmyślając. Ale czekam i nie pospieszam, a w międzyczasie postanowiłam wykorzystać chwile najlepiej, jak umiem, robiąc to, co kocham całym sercem.
Bo tak jak i Ty wierzę, że niemożliwe jest przecież możliwe. I tego się trzymam :))
Uściski przeogromne!
Świat na nas nie poczeka, czas leci, na siłę go nie zatrzymamy... "jutro już jest inaczej".. czasem to właściwie wybawienie! Czasem, na drugi dzień, tuptanie boli już mniej:) zwłaszcza, gdy się czyta Was:)
UsuńŻyczę Ci Twojego niemożliwego:) buziaki:)
Jak bym słyszała swoje myśli...i to nie pierwszy raz....Ewelina
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiam i zapraszam:)
UsuńAbsolutnie nie stoisz w miejscu.. każdy Twój dzień jest inny od poprzedniego i jak widzę bierzesz życie garściami.Tak trzymaj jesteś cudowną osobą. .wspaniałą żoną i super mamą a życia nikt z nas nie zatrzyma ono biegnie tak jak i my biegniemy;)
UsuńPozdrawiam-Lawendowa;))
martaimama.blogspot.com
Dziękuję Kochana za takie dobre słowa:) Życie biegnie, masz rację, trzeba dotrzymać mu kroku, ale najlepiej na swoich warunkach:) uściski:)
UsuńAniu, przeczytałam, i tak jak ktoś już napisał uważam , że potrafisz się wedrzeć w duszę, swoją i innych też! masz talent i jesteś wyjątkowa, a tuptanie w miejscu też jest potrzebne, zwłaszcza jeśli to "nasze" miejsce :) pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńDziękuję:) A wiesz, że urodziłyśmy się w tym samym dniu? Tylko, że ja o parę lat wcześniej:)
Usuń