wtorek, 22 listopada 2016

a dziś słuchałam muzyki...


moja Mama - której regularnie drukuję posty z tego bloga, bo sama nie ma ani komputera, ani internetu - twierdzi, że często wyczuwa w tych moich pisanych słowach tęsknotę
taką, która jest tłem, pojawia się czasem, jak cichy bohater drugiego planu
nie pcha się do pierwszego rzędu moich emocji
niby dotknąć jej nie można
ale czuć ją
słychać...


za czym tęsknię?
ja wiem, dobrze wiem za czym...


Montana... którą pokochałam, którą tak bardzo chciałabym Ci pokazać
"droga i rzeka (...) są jak rzucone z nieba dwie wstążki, które zsunęły się ze zboczy gór i przy tym lekko tylko poplątały..."
niedawno przeczytałam, że Montana to miejsce, które dociera tak głęboko do twojej duszy, że boli, gdy jesteś od niej daleko
ja z mojej wyjechałam, ale tak naprawdę nigdy do końca jej nie opuściłam
wraca do mnie jak bumerang
z pierwszym śniegiem
z każdym śniegiem
i z muzyką
Sarah Mclachlan, Tim McGraw, Faith Hill
z kawą z cynamonem
i "Zaklinaczem koni"
a czasem zupełnie znikąd


ale Ty musisz to zobaczyć...


gdy tak nad tym rozmyślam czasem, dochodzę do wniosku, że chyba w każdym z nas tlą się jakieś tęsknoty
właśnie za tym, co było
tęsknoty i z nich samych wspomnienia
te niby zapomniane i pogodzone uczucia
zagojone rozczarowania
uciszone żale
gdzieś tam zostawione - jak ja to mówię - w poprzednim życiu
ale... skoro nam się przydarzyły, to czy można je tak zupełnie z siebie wymazać?
usunąć, przełknąć?
czy raczej są jak małe mgnienia, ułamki, śpiące na dnie pamięci, na dnie serca?
okruszki, dzięki którym jesteśmy albo silniejsi - bo za nic nie chcielibyśmy ich w dłoniach trzymać ponownie, bo bolały za mocno, bo już wiemy, których drzwi nie należy otwierać, którą drogą nigdy więcej nie iść
albo wrażliwsi - dzięki nim widok, nie jest tylko widokiem, zapach tylko zapachem, a piosenka zwykłym utworem - jest bogatsza o nasze skojarzenia z czymś lub kimś szczególnym, z wyjątkowymi chwilami, emocjami
moje tęsknoty... to część mnie
mnie tworzą... kolorują...
to ja przecież


a dziś słuchałam muzyki...
i znowu przysiadła tu obok
tęsknota moja mała
a z niej ta myśl szalona... jeszcze zbyt..., żeby ją na głos wypowiadać
choć mam wrażenie, że od dawna we mnie siedzi
niby dotknąć jej nie można
ale czuć ją
to ja przecież...


Virginia City, MT, rok 2003



320 Guest Ranch, MT, rok 2001




6 komentarzy:

  1. kurcze w tej kiece wyglądasz szałowo!!!!
    Miejsca do których na pewno można zatęsknić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawdziwa balowa suknia, szyta ręcznie, którą miejscowi mogą kupić lub wypożyczyć na specjalne coroczne bale. Musiały mi się oczy błyszczeć, bo pan "sprzedawca" zapytał, czy chcę ją przymierzyć? No ba! Tak więc mam tu na sobie gorset, halkę, piękną suknię i... tenisówki. Ale takiej okazji nie mogłam przepuścić!:) A miasteczko to Virginia City, wiernie odwzorowane na prawdziwy dziki zachód sprzed stu lat:)

      Usuń
  2. Ta tęsknota, to drugie dno duszy, o którym piszesz jest i we mnie. I na co dzień potrafi nieźle zdzielić w najmniej odpowiednim momencie. Ale jest domeną ludzi wrażliwych i nic na to nie poradzisz. Cudowne stylizacje na kobietę dzikiego zachodu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie poradzę:) Ale kocham to, tę masę uczuć gdzieś w środku... pozdrowienia gorące:)

      Usuń
  3. Aniu, jak ja rozumiem Twoją tęsknotę...kiedyś być może nie rozumiałabym, ale teraz... Moja aż ściska gardło, wyciska łzy, wgniata w poduszkę... Pozostaje tylko nadzieja, że kuedyś to minie... Zachwycona jestem dzisiejszymi zdjęciami!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może delikatnie się wyciszy, ale czy minie? Szczerze mówiąc bardzo cieszę się, że taka tęsknota całkiem nie mija. Twoja jeszcze boli. Moja jest ciepełkiem gdzieś na dnie mojego serca.
      A zdjęcia...mam 4 albumy:)

      Usuń