niedziela, 19 marca 2017

sprawy nieporankowe





Czuję, że muszę zmienić kilka rzeczy w moim życiu.
NAPRAWDĘ chodzić wcześniej spać i regularnie łykać witaminy i magnez. Wrzucać na luz, nie denerwować się tym, co dotąd doprowadzało mnie do szału. One i tak nie słuchają tego, co mówię po minucie mojego słowotoku. Znaleźć więc muszę sposób na to, jak ich zaskoczyć, jak łagodną stanowczością złamać naturalny opór:)
Każdego rana, od samego rana jestem rozpędzona. Niedawno Agnieszka z bloga Różana Ławeczka zadała u siebie pytanie: "jaki kolor mają twoje poranki?". Chodziło o kolor optymizmu, o to, skąd bierzemy siłę na działanie, na nowy dzień. Sama do siebie się uśmiechnęłam, moja odpowiedź była oczywiście szybka...


Moje poranki są bardziej dźwiękami, niż kolorem. O ile pośpiech może mieć dźwięk...:)
Śmieją się i wołają. Opowiadają o sprawach niezwiązanych, abstrakcyjnych, nieporankowych. Dzwonią łyżeczkami o miseczki i seplenią przez szczoteczkę z pastą... nadal o tych sprawach niezbędnych...


Dopiero, gdy jadę do pracy kolory zaczynają zabawę w uspokajanie mnie. I rozmarzenie mnie... Błękit nieba, zieloność i beżowość ziemi, biel śniegu zimą... Te barwy i kolory, do tego kawałek dobrej muzyki w aucie, sprawiają, że znowu wierzę w ten czas na pasje... że te codzienne pośpieszne dźwięki się w kolor pasji zamienią i otulą mnie z każdej strony...


Choć ostatnio jednak wyłączam nawet i radio. Przeszkadza mi hałas. Mam wrażenie, że codzienność, pośpiech, wszystkość, zagłuszają mi to, co ważne, czego teraz potrzebuję. Zagłuszają ciszę, dzięki której odpoczywam, która mnie uspokaja, dzięki której znajduję równowagę...
Więc wyłączam. Wyciszam. Czekam, aż cisza nada rytm całemu porankowi, początkowi dnia, od niej muszę zacząć, w niej mogę usłyszeć podpowiedź, jej się trzymać...


Ach, gdzie jest ta wiosna...??
Tak bardzo chce mi się już radości! Optymizmu, słońca i pozytywnych wiadomości.
Chce mi się już - i znów - żyć w podskokach, z uśmiechem, z dobrem.
Dość mam już zmarszczonego czoła i złowrogich spojrzeń, okropnych słów, jakie jeden człowiek drugiemu przypisuje, czarnowidztwa i polityki. Dość mam złych wiadomości i bezsilności.


Radości mi się chce, ciepła i kolorów, światełka w tunelu...



2 komentarze:

  1. Kochana te ostatnie zdanie, to także słowa szalejące w moim wnętrzu. A im bliżej tym większa niecierpliwość się wkrada. Moje poranki są różne, raczej czekam na te wiosenno-letnie, bo wtedy chce mi się szybciej wstawać (gdy reszta domowników śpi) i z kawą przechadzać po ogrodzie, wsłuchując się w dźwięki przyrody, teraz to jeszcze jakiś letarg, spadek nastroju tzw zwalanie wszystkiego na przesilenie wiosenne. Wrzucania na luz ciągle się uczę, ciężka to nauka, codzienny egzamin często oblewam :( Tobie życzę ciepła, kolorów, radości i wrzucania na luz każdego dnia :*
    Ściskam Cię serdecznie
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) I masz rację, wrzucanie na luz to trudna nauka, ale trzeba próbować, ciągle od nowa:) Będzie dobrze, wmawiam sobie... czegoś trzeba się trzymać... Uściski!

      Usuń