czwartek, 1 lutego 2018
góra
Jakie to wszystko smutne.
Zamiast zamknąć się w sobie, zamyślić, współodczuć i współczuć.
Marnujemy tyle słów, bo niby wiemy lepiej.
Od tych paru dni... nie próbuję sobie wyobrazić tego zimna - bo nigdy takiego nie zaznałam.
Nie próbuję sobie wyobrazić, co może myśleć i czuć himalaista.
Nie próbuję za bardzo wyobrazić sobie, co czuje rodzina, żona, mąż, dzieci himalaisty.
Z oczywistych powodów.
Tym bardziej nie mi oceniać, czy powinni, czy nie.
Nie jest to łatwe, bo i za mną przeróżne emocje i odruch bliski jednak ocenianiu.
Ale po małych tylko dawkach całego medialnego zamieszania wokół Nanga Parbat - wzbraniam się jak mogę przed czytaniem komentarzy na portalach internetowych - staram się zwyczajnie zamknąć. Staram się samą siebie nauczyć, że nie o to chodzi, żeby zawsze mieć zdanie lub opinię.
I - jak dobrze jest nie szukać w sobie tej opinii za wszelką cenę.
Staram się nauczyć szacunku. Do drugiego człowieka. I do życia.
Pomilczeć i przemyśleć po cichu temat, zanim w ogóle otworzę się na komentowanie wśród najbliższych, bo i tak nigdy na forum publicznym.
Wiem, że teraz również komentuję i gdzieś tam między wierszami pojawia się ocena innych komentujących.
Myślę sobie tylko... skoro są na świecie ludzie gotowi zaryzykować własne zdrowie i życie, żeby osiągnąć dosłownie szczyt... czy ja nie mogłabym wysilić się w choć niewielkim procencie, nie narażając nikogo i niczego, żeby osiągnąć więcej, pójść bardziej - lub wręcz w ogóle - w kierunku własnej pasji? Odszukania jej, przydreptania bliżej, chwycenia za rękę?
Czy nie mogłabym tej mojej brody, wtulonej w bezpieczny kołnierz, czy koc, podnieść wyżej?
Wyżej? Do góry?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
ON Obudziłam się dziś o szóstej. Dokładnie. Budzik łagodnie wyciągnął mnie z głębokiego snu, rekompensując moje własne zaskoczenie melodi...
-
Nie zaczęłam przygotowań. Nie kupuję światełek, ozdób, kokard. Nie myślę o świątecznym menu i nie kupuję prezentów. W moim kalendarzu nadal ...
-
Może mogłabym sobie ciebie wymyśleć? Ciekawe, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć mam wybujałą wyobraźnię. Nie chodzi o wygląd zewnętrzny...
Ja te wyjścia w góry rozumiem... I pasję. Rozumiem też, co czuje rodzina - bo może to głupio zabrzmi, ale każdego dnia, gdy mąż i dzieci wychodzą z domu, to mam w głowie myśl, że mogą już nie wrócić. Zbyt wiele znam takich historii, gdzie nagle wszystko się skończyło, a nie trzeba było do tego góry. Ale ważne, żeby mimo to żyć po swojemu, bez lęku. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa. Na codzień żyjemy szybko, z rozpędu, dwa buziaki, muśnięcie policzka, zakładamy, że nic nie ma prawa się zmienić. A przecież gwarancji nikt nam na to nie da... Nikomu z nas.
Usuńcałą noc nie spałam
OdpowiedzUsuńPasja to piękna rzecz tylko rodziny żal ;-(
Ja już nawet nie dyskutuje z nikim na ten temat bo to szkoda słów. Połowa nie zna tematu, przeczyta tylko jakieś nagłówki na fb które są prowokacyjne i udają ekspertów od wszystkiego.
OdpowiedzUsuńFakt, że to media ponoszą sporą odpowiedzialność za te niezdrowe emocje i wkładają ludziom opinie w usta i głowy... ale wydawałoby się, że każdy z nas ma swój rozum i z niego korzysta...a jednak nie każdy.
Usuńszkoda, ze nie wszyscy, którzy odważyli się wypowiedzieć na ten temat byli tak wrażliwi i taktowni jak Pani.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję. No właśnie, szkoda.
UsuńPozdrawiam!