Pisząc go, chciałam coś zaznaczyć. Coś więcej, niż brak weny...
I, jak to u mnie często bywa, zbyt dużo ujęłam między wierszami:) ale może to i dobrze?
Niech tak zostanie.
...
Zdarzają się... niezapowiedziane, zaskakujące momenty, niby drobne, a dające światło jeszcze wiele lat później. Czasem słowa, czasem odkrycia. Spotkania, fragmenty życia, chwile z jednego wieczoru...
...
Siedziałyśmy w restauracji na rogu Gwarnej i Św. Marcin. Jeden z ostatnich jesiennych wieczorów. Rok 2001. Mały kwadratowy stolik na cztery osoby. Przy wielkim oknie. Półmrok rozświetlony złotem i czerwienią nisko zawieszonych lamp. Cudowny aromat curry i młodości. Pełna sala, wymieszane ze sobą rozmowy. Krótkie spojrzenia spod nieśmiałych uśmiechów. Ekscytujące. Tak, gdy miało się dwadzieścia parę lat, ekscytowała potencjalność nowych znajomości i stopniowo odkrywane, kolejne pokłady własnej odwagi. Możliwości. Marzenia. Studia kończone z ulgą, ale i żalem.
Rozstania. Miłości. Przyjaźnie, które miały się sprawdzić po czasie. Pewność siebie, która czekała na nazwanie.
No i najważniejsze - faceci! Ich wzrok utrzymany dłużej, niż przelotnie lub nie-odwzajemniany zaledwie półuśmiechem.
Owszem. Byłam wtedy bardzo zakochana, ale nie do końca szczęśliwie. Poza tym... kto w wieku dwudziestu paru lat może być pewien, czy ta pierwsza, wielka miłość jest już tą ostatnią?
W każdym razie... byłam młoda! Czasem czułam na sobie czyjś wzrok, czasem mylnie, co nie przeszkadzało mi jednak poczuć się lepiej, nawet wtedy... tego wieczoru z dziewczynami.
Siedziałyśmy we cztery, nad wielkimi talerzami potraw, których nie było po nas potem widać. Rozmawiałyśmy o... już nawet nie pamiętam o czym dokładnie, ale z pewnością śmiałyśmy się szczerze i sporo.
Radość... tak, była w nas radość i nadal ten pewien rodzaj beztroski, mimo wielu, całkiem poważnych już, życiowych doświadczeń. Przekonanie, ze można, ze przed nami próbowanie, cały szereg prób...
I wtedy ktoś zapukał w okno obok naszego stolika. Mężczyzna. Nieco starszy od nas. Stał na zewnątrz, wskazał palcem na mnie, przykładając jednocześnie do szyby dużą białą kartkę z odręcznie napisanym:
uśmiechaj się
robisz to cudownie
I odszedł. Nie zdążyłam... nic.
Znalazłam potem tę kartkę, po wyjściu z restauracji, ale nigdy nie dowiedziałam się kim był autor.
Zresztą... nie oczekiwałam dalszego ciągu. Już sam fakt bycia zauważoną, tak bezinteresownie, tak zaskakująco, był dostatecznie fascynujący. I pomyśleć, że wystarczył uśmiech. Mój. Ze mnie.
...
To byłam ja. Znowu chcę tego uśmiechu. Chcę przypomnieć sobie wszystkie te drobne momenty, które przecież... wydarzyły się. I to w moim życiu. Wyjątkowe. Jasne. Wydobędę je z pamięci i podzielę z Wami. Napiszę:)
Ten uśmiech wróci...I te dobre,jasne chwile pamięć też przywoła.A teraźniejszość ofiaruje nowe,równie piękne,a może nawet piękniejsze,lepsze,bardziej wartościowe... Czego Ci życzę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc.
Masz rację, Aniu. Teraźniejszość jest mi najmilsza🙂
OdpowiedzUsuńUściski dla Ciebie!
Aniu, nie odbierz tego proszę jako wchodzenie w życie z butami itd. bo dziś bardzo cieńka jest granica między tym, że "spoko komentarz" a " nie spoko" komentarz. Ja znam Cię w internetach już bardzo długo. To dzięki Tobie mam takie a nie inne fronty szafek w kuchni :) a kiedyś pisałam bloga Bycie mamą dla Dawida i Adasia. Może mnie kojarzysz. Ale do rzeczy .... Sporo piszesz o braku czasu, bo gdy obrobi się człowiek z zadaniami w domu to już noc. Wiem, że pracujesz jak pisałaś w biurze i robisz coś w sprzedaży. I pewnie pracujesz już tam długo i jesteś dobrym pracownikiem. Nie myślałaś o tym, żeby pojsc do szefa i poprosić o możliwość pracy w trybie home office np. dwa dni w tygodniu? Oczywiście jeśli Twoja praca siedzi w komputerze/ laptopie? Powiem Ci, że ja tak pracuję i wywalczyłam sobie taki system już na początku zaraz jak tylko skończył mi się okres próbny. Ale trzeba się odezwać, kombinować, szukać sposobów, żeby było łatwiej. Za każdym razem jak o tym piszesz, to mnie to porusza, bo racja jest jak najbardziej po Twojej stronie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Pewnie, że pamiętam:) Choć bardziej jako - wtedy jeszcze - Bycie mamą dla Dawida, przed Adasiem? Dziękuję za Twój komentarz, cieszę się bardzo, że napisałaś. Wyczułaś mnie, bo jestem właśnie na rozdrożu, szukam rozwiązania, bardziej lub mniej radykalnego, związanego właśnie z pracą.
UsuńDziękuję. Te Wasze wpisy są dla mnie takie ważne... tak cieszą i mobilizują do tego, żeby robić coś właśnie poza pracą, żeby pisać, marzyć i chcieć czegoś więcej:)
Pozdrawiam Cię serdecznie i już byłam u Ciebie, ale chyba mój komentarz się nie wyświetlił. Zagoszczę u Ciebie na dłużej:)