" patrz.... w ogóle nie widać gwiazd..."
"ale SĄ..."
Stenka i Frycz. Już kilka razy podglądałam ten film, ale dopiero tym razem usłyszałam ten tekst!
Takie proste, tak oczywiste.
I uśmiechnęłam się, sama do siebie. Pomyślałam....jak łatwo zapomina się o tych gwiazdach. Wystarczy, że zrobi się ciemno, a gruba warstwa chmur zakryje przyjaźnie migoczące iskierki.
Wystarczy, że w życiu trochę się zachmurzy, ponurość przyćmi nadzieję, a już ogarnia mnie przeczucie wieczności. Tej ciemności.
Niepotrzebnie. One tam są.
dobre słowa od dobrych ludzi...
radosny śmiech własnych dzieci...albo ich sen słodki, chrapiący, błogi...
kierowca, który ustąpi pierwszeństwa, gdy spóźniona już jestem...
zapach moich dłoni, gdy potrę je o gałązki naszej kwitnącej lawendy...
dom, który czeka na mnie zapraszająco, gdy do niego wracam......choćby ze spożywczego...
Ukochany, który codziennie rano wyprowadza dla mnie auto z garażu....
prawidłowy wynik cytologii
głos mojej mamy i jej "kocham Cię" na końcu każdej rozmowy...
Uczę się widzieć jaśniej. Słucham rad tych moich pokrewnych Iskierek, których nigdy nie spotkałam, ale one są! Choćby tutaj, przy blogu:) Naprawdę się staram Apaczowa kochana:)
O Dorotki udziale napiszę z pewnością, pokażę efekty:)
I z tym dobrym nastawieniem dzieje się u nas więcej, niż mogłam przypuszczać:)
Zagęszczamy nasz ogromniasty trawnik klonami. Ostatnio zdobyty "Esk Sunset"...czy te nazwy nie są piękne...?
Odkopałam moje cotton kulki, te bez prądu, zawiesiłam, i od razu zachciało mi się przestawiać, ustawiać, przesadzać...kilka godzin, w domu chłód, dzieci na dworze...
Mój Mąż w super seksownym obcisłym stroju przemierza na rowerze dziesiątki kilometrów, kondycję ma przy tym jak Marit Bjoergen, bo i kolory na twarzy, i oddech w miarę równy ma po "zrobieniu" 117km, a ja tak patrzę na niego i liczę po cichu, ile mi by taki dystans zajął....dni.
I jest przy tym tak cudownie normalny! Żadnej rowerowej obsesji, znikania na całe dni, dzień w dzień, uff....
Więc dumna jestem z niego bardzo, szkoda tylko, że Chodakowskiej ćwiczyć już ze mną nie musi. To znaczy by nie musiał, gdybym ja ćwiczyła przypadkowo.
I tak chodzę sobie zadowolona, już nie biegiem, zdjęcia pstrykam i odliczam.
Bo wakacje tuż tuż.
I zaklinam, żeby nie lało....:)
Tak trzymać :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie! :)
UsuńPięknie u Was!
Przejechałam dwa posty, tak się ładnie w całość złączyły, że nawet nie zauważyłam, że są oddzielne. To już się pod tym nie będę powtarzać ;)
OdpowiedzUsuńAleż zapraszam częściej i bardzo serdecznie! I dziękuję za miłe słowa. U Ciebie już byłam i zostaję na dłużej:)
UsuńAniu kochana, jak ja się cieszę, że to czytam :))
OdpowiedzUsuńTych małych kroczków jest tak wiele, że jakbyś już siedmiomilowy krok zrobiła! Tyle radości wkoło, tyle małych cudów każdego dnia, jak to wszystko niesamowicie brzmi, kiedy to poskładasz razem, prawda? Okazuje się, że szczęście spotyka nas każdego dnia, tylko musimy nauczyć się je zauważać :)
A klony prześliczne, jaka piękna alejka Wam się tam stworzyła z nich!
Z tych ćwiczeń z Chodakowską się uśmiałam niesamowicie, bo już chciałam pisać, że ja nie mam weny do nich, ale jak doczytałam do końca, to widzę, że i u Ciebie nie lepiej ;))
No i te maki cudowne, ja nie mam nigdzie w pobliżu.
Buziaki!
Ale wiesz, że masz w tym swój spory udział?:)
UsuńIskierko:)
Gdyby nie Twoje starania, to mogłabym sobie gadać i gadać, a i tak nie byłoby efektów :*
UsuńJak ja lubię u Ciebie takie ciepełko czytać, aż musiałam skomentować.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Dziękuję:) Oj dzięki Wam Dziewczyny za te komentarze, od razu ciepło się na sercu robi:)
Usuń