what do I want?
what do I need?
sama nie wiem
kocham Ich niezmiernie, bardzo, najbardziej
kocham najbardziej na świecie
są cudowni, wymarzeni, kochani, najdrożsi
ale nie ogarniam
nie mam siły
ani ochoty
czasem jak ochota jest
rozmyślam o tym szczęściu
wszystko wydaje się takie proste i poukładane
ale wystarczy jego pisk, nie słuchanie
głupawka
obojga niejedzenie
albo wszystko naraz
i znów chcę się schować
uciec
zamknąć
chyba mam jakiś rodzaj dziwnej depresji
nogi jak z waty i panika w środku
że nie umiem
że jak coś robię to po trochu
niekonsekwentnie
albo przestaję zanim tak naprawdę zacznę
myślałam, że chociaż jestem porządną mamą
owoce warzywa pięć razy dziennie
ale i tak nie chcą jeść
ani razu
nie słuchają i nie słyszą
robią co chcą
a niby dyscyplina i zasady są
i o tej samej porze posiłki i spanie
i nie działa to jakoś!
i z dekoracjami mi się nie udaje
i z domem
nawet nie wiem jaki ostatecznie styl bym chciała
widzę kolejne odsłony metamorfozy
na innych blogach
odświeżone cudowne wnętrza
sypialnie i pokoje dziecięce
tarasy i balkony słoneczne kwieciste z zasłonkami
i wzdycham
i też tak chcę
albo tak
tak samo z ciuchami
i ubieraniem
i paznokciami
i odchudzaniem
ta moja niemoc twórcza
niemoc na wszystko
i płakać mi się chce i płaczę
a Oni tacy kochani
i On
i siedemnaście razy powtarzają i pytają
mamo puściłaś bąka?
Jasiu puściłeś bąka?
a Ty, Marysia, puściłaś bąka?
najbardziej ekscytujący motyw w grupie wiekowej lat 3-6
i od nowa jeszcze szesnaście razy
bo ja postanowiłam milczeć do końca wieczoru
ale się nie da oczywiście
i teraz zabierają wszystkie owoce i pomidory do swojego pokoju
nie wiem po co
do zabawy
a ja siedzę i piszę
a jabłka spadają i obijają się
będą kwaśne
i nic nie mogę zrobić
i siedzę
a kolana ciężkie nie mogą wstać
bo po co?
od nowa wieczór
taki sam jak wczoraj
i od rana to samo
bieg maraton i tak w kółko
nawet nie wiem czego chcę
bo nie mam siły ani czasu pomyśleć
i nie ucieknę bo kocham nad życie
to idę już
pozbierać jabłka
odnieść je robiąc kolejne kilkadziesiąt kroków tam i z powrotem
tylko tak...zasnąć by się chciało
zatrzymać Ich na jakiś czas
wyciszyć pilotem
odnaleźć słynną strefę komfortu
nawet by za dużo nie zauważyli
wtorek, 2 czerwca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
ON Obudziłam się dziś o szóstej. Dokładnie. Budzik łagodnie wyciągnął mnie z głębokiego snu, rekompensując moje własne zaskoczenie melodi...
-
Nie zaczęłam przygotowań. Nie kupuję światełek, ozdób, kokard. Nie myślę o świątecznym menu i nie kupuję prezentów. W moim kalendarzu nadal ...
-
Może mogłabym sobie ciebie wymyśleć? Ciekawe, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć mam wybujałą wyobraźnię. Nie chodzi o wygląd zewnętrzny...
Bywały takie chwile, takie dni, nawet tygodnie takie bywały. Że wszystko na nie, że nic nie wychodziło, nic się nie chciało, nic nie umiałam, nic nie wiedziałam, dajcie mi wszyscy święty spokój.
OdpowiedzUsuńA oni nic nie widzieli! Jak gdyby nigdy nic, jakby wszystko było ok. A nie było przecież!
A potem sobie pomyślałam - co by to dało, gdyby widzieli? Mieliby się nade mną użalać? Głaskać mnie po główce? Chodzić koło mnie na paluszkach, aż mi przejdzie?
Życie nie będzie czekać, aż mi przejdzie! Aż mi zacznie wychodzić, aż się uda, aż mi się zachce!
Dlatego nauczyłam się już nie myśleć o tym, co bym chciała JESZCZE. Myślę o tym, co mam teraz, robię małe kroczki, bez przymusu, że coś czeka na malowanie, coś na ozdobienie, coś na uszycie, coś na wypróbowanie. Dzięki temu nie umyka mi to, co teraz. Te spadające jabłka mi nie umykają. Bo za kilka lat już nie będą upadać i będę za tym tęsknić.
Wiem, że to nie proste, ale życie polega m.in. na takich spadających jabłkach Aniu. Wszystko ciągle się zmienia, dzieci w końcu zaczną jeść, zamiast hałasować w domu będą hałasować z rówieśnikami "na mieście", a nam zostaną już tylko wspomnienia z tego dzisiejszego maratonu. I trzeba się postarać, żeby to były piękne wspomnienia. I choć wiem, że to nie proste, to tego Ci życzę z całego serca - pięknych wspomnień z maratonu zwanego życiem :)
Dziękuję. Dobrze, że jesteś i zaglądasz. Mam wrażenie, że właśnie usiadłaś obok mnie i chwyciłaś mnie za rękę. I tak mądrze mówisz. I kopniaka małego też mi potrzeba, bo przynajmniej adrenalina trochę podskoczy...
UsuńMasz rację świętą. I czasem trzeba to usłyszeć od kogoś, kto się wczyta we mnie i wsłucha. I miałam tego posta nie publikować. Całe szczęście, że zaryzykowałam. Apaczowa, dobrze, że jesteś.
Małymi kroczkami... tego muszę się nauczyć, bo chciałabym tu i teraz i od razu i na gotowo. A dzieci tylko małe kroczki robią przecież...a jak chcę za nimi, to nie da rady przyspieszyć i gonić i do tego też mogłabym już dawno temu dojść...
To takie proste jednak.
"Zachować spokój w jedności rzeczy
a dwoistość zniknie sama..."
Dziękuję.
Kiedyś Ci napisałam, że czasem jak do Ciebie przychodzę, to jakbym o sobie czytała.
UsuńWięc to ja Ci powinnam podziękować, że jesteś. I że znalazłam taką duszyczkę, co bardzo do mnie podobna jest i podobnie myśli oraz czuje.
A jeśli w dodatku choć trochę mogę Ci się na coś przydać, choćby słowem wspomóc, to nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę.
Anula, wrzuć na luuuzzzzzz... :) Dzień w dzień toczę podobną walkę - ze sobą, z nimi - i dzień w dzień przegrywam. Czas to zmienić! Szkoda nerwów, o siłach nawet nie wspominam... Masz fajne dzieciaki, męża, dom - to sukces, którego wielu nigdy nie osiągnie. Pamiętaj o tym!
OdpowiedzUsuńŚciskam i czekam na odwiedziny!
Nawet nie wiecie ile razy dzisiaj to sobie powtarzałam:)
Usuńluzik...małe kroczki...żyć tą chwilą...
pomagało!:)
i jak pięknie mamy w ogrodzie
i Marysi pokój tworzy się z pomocą Doroty z Przedmieść
dziękuję Aniu kochana, a odwiedziny zaplanujemy:)