20:30
zaczynam tę drugą część dnia
część pod tytułem "dzieci już śpią"
trochę to już wieczór, ale jasność za oknem daje złudzenie sporego zapasu czasu na to, co chcę jeszcze zrobić
oooo tak
jak tylko odgruzuję blat w kuchni...to przecież chwila...B. wyciąga naczynia ze zmywarki, ja ładuję ją od nowa
wystarczy schować do lodówki słoik z ogórkami, resztę szynki, mleko
dać kotu resztki, skórki, nadgryzione kanapki
pozakręcać syropy, zawinąć chleb, nalać sobie wina
milion okruszków na, pod i obok
a jak już pranie wyjmiemy i powiesimy, to pozbieramy zabawki z sofy i kolorowe rysunki z ławy
potem tylko borówki trzeba podlać i surfinie, i od razu jukę na tarasie i oleander
i na niebo popatrzeć, bo zaróżowione chowa się za domem sąsiadów
takie piękne, przygląda się nam głuptasom
i te ptaki w lasku niedaleko co wieczór kłótniami i pokrzykiwaniem każą mi się zatrzymać i podsłuchiwać
hmm, jakby tak moja mama mogła tu kiedyś tak usiąść i słuchać....bajka....
deska do prasowania o dziwo nie ugina się pod tym, co na niej
ale to jutro (w słowniku języka polskiego "jutro" oznacza dzień następny, ale u nas bliżej nieokreśloną przyszłość)
na dziś zadanie specjalne sobie wymyśliłam, farbowanie włosów
bo w sobotę na ślub znajomych wpadniemy, trzeba wyglądać
a może by tak usiąść na chwilkę malutką taką i sprawdzić, jakie czasoumilacze w telewizji inni oglądają...ale nie mogę siadać po dziesiątej, i z pewnością nie na sofie, bo przecież tam to silne pole grawitacyjne u nas jest...
zdjęcia dla Dorotki mam zrobić, bo wrzesień już niedługo, a pokój Marysi przechowalnię rzeczy wszelakich raczej przypomina, niż wybielony zakątek małej księżniczki...księżniczka idzie do szkoły, a Dorotka pomaga mi jej pokój zaczarować..
ale efekty pokażę PO, bo zazwyczaj moje PRZED pozostają tylko wpisem....
wszyscy biegają
ja też bardzo chciałabym być jak wszyscy
niestety waga chyba się nam zepsuła, liczby jakieś nie te pokazuje
a ja tak się staram
naprawdę
myślę o tym cały czas, cały dzień
sałatki w pracy, koktajle, dużo wody
trochę lodów tylko i truskawki
i pajda chleba ze skórką chrupiącą i samym masłem gostyńskim
nic więcej
a ta mała łyżeczka nutelli to tak tylko dla endorfin
dwie najwyżej, bo co za różnica
a na pewno nie grzech
czy nawet tego mam sobie odmawiać?
moja chwila ukojenia
bo juro od nowa
codzienny słodko-kwaśny maraton
mocne postanowienie na starcie i czekolada na mecie
ale nie narzekam
nic a nic
damy radę
a jak się słoik skończy
kupię następny
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
ON Obudziłam się dziś o szóstej. Dokładnie. Budzik łagodnie wyciągnął mnie z głębokiego snu, rekompensując moje własne zaskoczenie melodi...
-
Może mogłabym sobie ciebie wymyśleć? Ciekawe, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć mam wybujałą wyobraźnię. Nie chodzi o wygląd zewnętrzny...
-
Nie zaczęłam przygotowań. Nie kupuję światełek, ozdób, kokard. Nie myślę o świątecznym menu i nie kupuję prezentów. W moim kalendarzu nadal ...
:-) a ja czekam na zdjecia :-)
OdpowiedzUsuńA ja, jakbym w zasięgu słoik takowych endorfin miała, to nie skończyłoby się na jednej łyżeczce ;) Tak to już ze mną jest, że jak ma być mało, to lepiej w ogóle, bo dopiero by mnie wściekłość zalała.. ;)
OdpowiedzUsuń