wszystko trwa chwilę
ten post
wpis na facebooku
deszczowy dzień
wczorajszy wygrany mecz
każdą z nich przeżywamy mocno, jakby miała zostać na dłużej, jakbyśmy mieli się do niej przyzwyczaić
ale zanim się to uda - mija, zastąpiona przez następną
mam chwile, kiedy chce mi się ze zmęczenia płakać
potykam się o nic, pędzę, ciągle spóźniona
zaległości piętrzą się z każdej strony
chciałabym więcej czasu poświęcać dzieciom, rozmowom, siedzeniu
ale te chwile rozpaczy mojej małej codziennej... też mijają
intensywne, choć ulotne
to chyba dobrze
to życie nasze całe się nich składa
a one składają się na to życie
więc nie ma co rozpaczać
załamywać nad kolejną rodzicielską mini porażką
bo przyjdzie kolejna, to na sto procent
jak się dobrze na nią przygotować?
celebrując sukcesy!
podkreślając je, te dziecięce i moje własne
zapamiętywać mocno
założyć okulary z filtrem pod tytułem "chcę widzieć, że są dobre"
przez ten pryzmat na nie patrzeć
na dzieci
obiecuję sobie, że już jutro, że usiądę, napiszę
tyle się dzieje
naraz
wieczory panieńskie przeplecione z pokazami F16
pierwsze świadectwo pierwszego dziecka i spotkanie dwadzieścia lat po własnej maturze
zakończenia i początki
wielki ślub w rodzinie
choroba i smutek
a ja między tym wszystkim się przechadzam
nie, nie do końca ciałem
ciało truchta już tylko, bo na bieg siły nie ma
a tym bardziej myśli
przechadzam się więc
z lampką wina
boso po trawie
bo to i tak chwilę wszystko trwa
więc staram się nacieszać chwilami dobrymi
i nie zamartwiać tak strasznie tymi gorszymi
z pozdrowieniami....