wtorek, 7 czerwca 2016

chwile pomiędzy



jadąc dziś rano do pracy
a właściwie czekając na zmianę świateł
miałam tą chwilę
nie - zagonioną, popędzoną
ale taką, o której postanowiłam wręcz napisać
kilkadziesiąt sekund nic nie robienia
po prostu bycia


mam wrażenie, że od samego rana człowiek programuje sobie każdą potencjalnie wolną chwilę
zapełnia ją czynnościami, powodując, że nawet na głębszy oddech nie ma już miejsca w rozpisce
myjąc zęby elektryczną szczoteczką wyciągam z szuflady kosmetyki do malowania
albo segreguję rzeczy do pralki
a przecież przez te calutkie 3 minuty mogłabym po prostu zatrzymać się
popatrzyć na siebie w lustrze
zobaczyć się w nim
po prostu myć zęby, być tu, w łazience, w tym dziejącym się momencie
a nie trzy kroki przed sobą
a nie myślami popołudniu już martwiąc się, kto powiesi to pranie
i że kredka do brwi już od tygodnia czeka na zatemperowanie
i że miałam przecież zamówić sobie przez internet zestaw cieni do brwi
zamiast ta kredką się męczyć


a potem w samochodzie, na tych światłach, czy w korku, przed zamkniętym przejazdem
maluję rzęsy a usta pokrywam błyszczykiem
taki mój rytuał
rzęsy potrafię nawet bez lusterka, patrząc na drogę
i za komórkę chwytam i już, sprawdzam, czytam, przesuwam palcem po ekranie tam i z powrotem
a mogłabym w słowa Manna się wsłuchać
albo na niebo popatrzeć
albo posiedzieć i poczekać, aż mi się oddech uspokoi
aż zauważę, że dzień nowy się zaczął
wtorek siódmego
uśmiechnąć się mogę przez te minutki małej samotności
do siebie


w pracy nawet nie robię sobie porządnej przerwy na kawę, kanapkę, czy lunch
wszystko przy biurku
tylko kawa tak długo z ekspresu się sączy
mogłabym dwa maile w tym czasie wysłać
ale gdy tylko pozwolę sobie na prawdziwą przerwę
siadam przy stole z innymi, gadamy, śmiejemy się
dowiaduję się kto, co, że tak samo
gdzie na wakacje i po ile truskawki
i że nową drogerię otworzyli na końcu ulicy


czasem dziwię się, że mi mózg nie paruje
nie przegrzewa się
bo pracuje za dwóch
o wszystkim naraz myślę, w głowie i kalendarzu zapisuję
co dalej? co dalej?
co jeszcze mogę zrobić w tej minucie przed przejazdem?
zamiast bezczynnie  niby siedzieć?


no właśnie
dlaczego ta bezczynność tak boli?
dlaczego wstyd siedzieć w poczekalni do lekarza i nic nie robić?
książki nie czytać?
dlaczego dziwnie mi, gdybym miała na tarasie usiąść i zwyczajnie gapić się na ogród, dzieci, lasek, niebo?
nie mieć nic w rękach
nie patrzeć na zegarek
dlaczego nic nie robienie kojarzy się od razu z lenistwem?
zamyślenie z byciem nudnym?

kiedy ja się wreszcie zatrzymam
ogarnę życie i tych chwil pomiędzy będzie więcej?
i nie będę za nie miała wyrzutów sumienia?

te momenty są takie piękne przecież
wczoraj, na rowerze, widziałam, jak słońce grało ze śladami samolotów w kółko i krzyżyk











6 komentarzy:

  1. ja ostatnio się zatrzymuję Chłonę chwile i daje sobie przyzwolenie na nic nierobienie :-) z tą zmianą w głowie było najtrudniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty i nic nierobienie?:) Chyba, że podczas biegania!:)

      Usuń
  2. trzy kroki przed sobą.... jakie to trafne, jakie o moim życiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) a ile razy ja się jeszcze potknę? zanim siebie niby dogonię...
      pozdrowienia przy zwalnianiu:)

      Usuń
  3. Jak wynika z treści Twojego tekstu, sami sobie stawiamy granice i blokady. Wpadamy w spiralę uzależnienia od robienia czegokolwiek, zamiast stanąć i pogapić się w okno :-) Pięknych chwil nicnierobienia Aneczko Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, udają się te chwile. Nie za dużo ich jeszcze, ale staram się:)

      Usuń