piątek, 10 czerwca 2016

american dream

Będąc w Stanach śniłam, marzyłam, wyobrażałam sobie, jak to będzie. Jak to będzie w moim przyszłym, dorosłym życiu.
Wtedy jeszcze, mając lat dwadzieścia kilka, złudnie myśląc, że na końcu cienkiej nitki, którą wtedy w rękach ściskałam, jest ta prawdziwa i jedyna miłość. Ale nic tam już nie było. A i ja tak zwijałam, przyciągałam to nic... żeby ostatecznie z pustymi rękoma zostać. I żeby na końcu móc tą nitkę wreszcie puścić.


Yellowstone National Park, 2001

San Francisco, 2003








Ale już wtedy marzyłam. O domu, kuchni z długim blatem, wielkim oknem, widokiem na życie. Tworzyłam swój własny american dream. To były bardzo dosłowne i dokładne marzenia.
Całe mnóstwo namacalnych małych marzeń i zachcianek. Takich, które razem wzięte tworzą obraz ukochanego domu. I mojego każdego dnia...
Ekspres do kawy, koniecznie czarny, taki, żeby móc ją z cynamonem parzyć.
Młynek do pieprzu.
Otwarta kuchnia, koniecznie z drzewem iglastym za oknem. Kuchnia, w której będę piekła, gotowała, wymyślała, wczytywała się w książkę kucharską, z lampką wina w dłoni, z przyprawami w szufladzie, świecami na stole i tłumem przyjaciół krzątających się wkoło. Placemats, napkin rings, Crate&Barrel, Williams-Sonoma...
Łazienka z długim blatem.


Wszystko to w zasięgu moim.
Oczami wyobraźni widziałam swobodę. Dowolność. Możliwość.
Stany mnie rozpuściły. To tam upewniałam się, że można. Że wszystko jest możliwe. Nie bałam się poznawać, podróżować. Odkryłam w sobie ogromną ciekawość tego, co za zakrętem. Potrzebę chodzenia bocznymi uliczkami, z dala od tych skrupulatnie wydeptywanych przez większość. Dosłownie. Bez przenośni. Nie zawahałam się odezwać, zapytać, uśmiechnąć.


Marzyłam też o Tobie, o spokoju, o tym, jak gładzisz moje włosy przed snem, z ramieniem otulającym mnie całą z tymi snami. Zastanawiałam się, gdzie jesteś? Kim jesteś? Co robisz? Z pewnością gdzieś już jesteś, musiałeś już gdzieś na świecie być. Sam? Z kimś? I kiedy w końcu te nasze drogi się skrzyżują?
A potem myślałam, że to wszystko już za mną. Że w małej rodzinnej mieścinie nie zaznam już, nie poznam. Odłożyłam mapę z marzeniami na zakurzoną półkę, nie planowałam, nie próbowałam.


Ale nasze drogi miały się skrzyżować. Trafiliśmy na siebie w cudowny, nienachalny sposób. Choć do dziś mam wrażenie, że niewiele brakowało, a mogliśmy się minąć.
Mogliśmy?...


Marzenia się spełniają.
Nie musiałam po nie wracać do Ameryki.
Jesteś.
Tak samo uwielbiamy świeżą kawę z czarnego ekspresu, mamy dom ze wspólnym widokiem, dzieci zdrowe, mądre, nasze. Od zeszłego tygodnia z kuchennego okna widzę świerk, iglaka. Postawiłeś go na razie w donicy, bezwiednie odkurzając moją niemal zapomnianą wizję. Jest niewielki, nie stwarza jeszcze klimatu domu zatopionego w lesie, ale ten mały gest rozczulił mnie bardzo. Nie będę naciskać, marudzić, że nieidealnie. Mam przecież drzewo iglaste za oknem!
Marzenia się spełniają. Nie wszystkie od razu. Na niektóre trzeba się naprawdę naczekać, ale zdarza się, że nagle wpadają i zaskakują. Przypominają o sobie. Robią niespodziankę, podnoszą na duchu, wprawiają w doskonały nastrój. Zaraz świat wydaje się przychylniejszy. Trudności mniej skomplikowane.
A one przyjaźnie poklepują po ramieniu i szeptają... nie przeczuwałaś, że się spełnię?:)
Ciągle we mnie są.
Kolejne.
Bo te amerykańskie już się ziściły:)

























5 komentarzy:

  1. Ja mam dziś nostalgiczny nastrój - deszcz chyba tak na mnie wpływa, nie mogłam więc oprzeć się Twojemu postowi chociaż na biurku sterta papierów czeka ;)Piszesz tak pięknie..
    Jesteśmy w trakcie remontu parteru,urządzam więc w myślach na nowo kuchnię moich marzeń a w niej hamerykańskie i wymarzone od dawna (czemuż się nie uparłąm na to od razu przy budowie? Młoda byłam i głupia ;) ) siedzisko pod oknem a takze wyspa albo może ala półwysep kuchenny z dużym drewnianym blatem - też marzenie od zawsze - pora chyba je spełnić :))
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie za miłe słowa:)
      Trzymam kciuki za realizację Twoich marzeń! Siedzisko pod oknem... koniecznie! Z własnego doświadczenia wiem, że nie warto "odpuszczać" majstrom, podpowiadaczom i im podobnym podczas budowy, czy remontu. Często słyszałam, że się nie da. Niestety kilka razy uwierzyłam i żałuję... Da się!
      Już Cię widzę pod tym oknem:)

      Usuń
    2. Ania - mam to szczęście ze majstrem jest mój własny mąż - oj ma się on ze mną i moimi pomysłami 😉 a podpowiadaczy wokół brak - raczej wszyscy wiedza ze w tym temacie jestem trudna w dyskusji 😉 W sensie jak sobie cos umyśle to koniec 😉 Ja tez sie juz tam widzę - a bardziej widzę tam swoje dziewczynki którym buzie sie nie zamykają 😉 Pozdrowienia serdeczne ! U nas tez pada ...

      Usuń