sobota, 4 czerwca 2016

tup tup



Zazwyczaj oczekuję natychmiastowych efektów.
Przy odchudzaniu, wychowywaniu, po podjęciu kolejnego mocnego postanowienia o jednej z setki ważnych spraw.
Nie bardzo lubię uzmysławiać sobie, że to musi potrwać. Ale od czegoś trzeba zacząć. Nie od wielkich zmian, a raczej od tych najmniejszych.
Tup tup.
Małe kroczki. Od zaraz, od już, nie od poniedziałku, skoro dziś wtorek. Nie od nowego roku, skoro mamy maj.
Nie od nowego kalendarza, nowego stroju do biegania, końcu sezonu na truskawki.
Ten pierwszy, mozolny, niewidoczny muszę zrobić już. A za nim drugi. Nie będzie musiał już być tym pierwszym.
Tup tup.
Rozczarowanie pojawia się od razu, nawet teraz, gdy o tym piszę. Już na starcie mam ochotę się poddać, bo spodziewam się, ile wysiłku przede mną. A efekty będą widoczne za którymśtam zakrętem. Niby wiem, że od pierwszej skromnej kolacji lub jej zupełnego braku (o zgrozo...) nie ubędzie mi w pasie dwóch centymetrów. I że od pierwszych piętnastu przejechanych na rowerze kilometrów nie zrzucę nawet kilograma.
Niby wiem, a jednak troszeczkę jestem zawiedziona.
Tylko, że od samego zawiedzenia, to mogę jedynie jeszcze przytyć...:)




Za dwa tygodnie spotkam się z  Osobami, z którymi chodziłam do szkoły. Dwudziestolecie matury.
Mojej matury. Mojego rocznika 77.
Dwadzieścia lat!
Nie mam pojęcia, jak to się stało...
Z tej okazji chciałam wyglądać, jak dwadzieścia kilo mniej. No, chociaż te pięć:)
Plan był, realizacja nadal mocno uzależniona od codziennych obowiązków. I moich uzależnień.
Pomyślałam sobie jednak, że za mocno kocham. Ich, moich najbliższych. I że za bardzo lubię siebie. Żeby rzucać wszystko, nie widzieć, nie słyszeć, tylko za wszelką cenę jeździć, biegać, ćwiczyć. I zrzędzić, bo spocona, zmachana, a czasu na czytanie dzieciom i sen znowu za mało.
Ja przecież jestem całkiem fajna. Jestem właśnie taka, jaka jestem. Dlaczego miałabym nagle, w ciągu kilku, czy kilkunastu tygodni, zmieniać się, trochę jednak na siłę? Silnej woli mi brak, ale nadrabiam ciepłem. Zorganizowania mi brak, ale można liczyć na moją cudną spontaniczność. Szczupłości i równej opalenizny mi brak, ale jeżdżę, pokonuję, zerkam na słońce... małymi kroczkami. Po trochu. Łączę tą moją codzienność z przyjemnością. Przyjemne z pożytecznym. Malowanie z dziećmi z malowaniem paznokci.
Efekty kiedyś się pojawią. Za parę miesięcy - te dotycząc mojej postępującej zapewne szczupłości:) haha!
I za parę lat - te dotyczące mojej postępującej zapewne rodzicielskiej stanowczości.
Tup tup.
Nie gonić, bo nie dosięgnę i tak, tego, co niemożne dla  mnie akurat teraz.
Ale zrobić krok do przodu. Dziś jeden, jutro drugi. Po tygodniu będzie ich a siedem!
A przyjemności życia nie będą czekały. Więc dziś dwie strony książki. I jutro dwie. Bo babkę z piasku muszę przełożyć z ogromnego wiaderka. Stanąć na bramce, bo piłki aż dwie. Tort upiec dla Mamy i Taty B, bo dziś rocznicę ślubu mają. I przy stoisku na szkolnym pikniku stanąć, bo przecież to pierwszy szkolny piknik naszej Córci.
Cieszę się z tych małych, ale moich kroczków. Każdy dobry, radosny, każdy w stronę późniejszych efektów spogląda.
Więc gdy spotkam tych moich kolegów, tych, co mnie pamiętają sprzed dwudziestu lat, to wiem, że mnie poznają. Pomimo dwudziestek na plusie. Bo nie zmieniłam się na siłę, na trend, na modę. Bo jestem, jaka jestem. Taka sama. Nie rozczarowana.


A co u Ciebie?
:)

















8 komentarzy:

  1. A tupaj sobie kochana w swoim tempie, bo to nie od razu Kraków zbudowano, zasada jest taka /to wiem ze szkolenia:) /, że najpierw pracujesz nad najbardziej zaniedbanym obszarem swojego życia, około 7 tygodni więc tuptaj powoli i nie wszędzie na raz bo stres będziesz miała i żadnej przyjemności,a jak się pracuje nad nawykami i zmianą, to owszem można szybko, ale nie każdy tak potrafi ;)
    No i zmieniaj to co rzeczywiście zmiany wymaga, a nie na siłę siebie, bo jak się tak będziesz zmieniała to Maż szanowny Cię nie pozna któregoś pięknego dnia ;)
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za cenne wskazówki :-) Najbardziej zaniedbana sfera mojego życia... to sen! A dokładniej jego ciągly deficyt. Wyspana=wypoczęta=pełna energii :-) Czasem proste rozwiązania pomagają uporać się z wieloma bolączkami.
      No, to tup:-) Czas na sen:-)
      A co do męża... obserwuje bacznie moje maleńkie zmiany (czyt. mini ubytki w obwodach...) i jego mina i uśmiech mobilizuje jak nie wiem:-)
      Pozdrowienia:-)

      Usuń
  2. Moje spotkanie klasowe (21 lat po maturze) jest dziś!! A ja nie mogę na nim być, bo musieliśmy wracać do Niemiec:-) miałam dwa miesiące przerwy od jakiejkolwiek aktywności fizycznej i zjadłam duuużo pysznego polskiego chleba. A wiesz co to znaczy?? Od poniedziałku wracam do gry!! Tup tup pomalutku dojdziemy do celu:) prawda??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że dojdziemy:-) W swoim tempie, z humorem i nie tracąc do reszty potrzeby korzystania z uroków życia;-) buziaki 😘

      Usuń
  3. Hej, Kobieto Niecierpliwa ( hi five ;)), pamiętaj że zegar nie stał w miejscu równo dla Was wszystkich! Jeszcze się okaże, że zostaniesz Królową Balu! Więc wiesz, nie przesadzaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Królową Balu to ja chętnie:) Dam znać, jak poszło. Póki co robię się na bóstwo:)

      Usuń
  4. Hahaha ta nierówna opalenizna przy uprawianiu sportu to zmora Strach sukienkę ubrać bo ramiona blade już nad łokciem.
    Krok po kroczku :-) i pamiętaj oko na Ciebie mam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję, czuję:) A nierówności to dopiero fajne ma mój mąż:)

      Usuń