W tym roku jeden tydzień wakacji mieliśmy spędzić na campingu w Austrii. Mieliśmy zdradzić naszą Szwajcarię:) Wszystko było gotowe, spakowane, cieszyłam się na możliwość spotkania z Magdą z bloga All Things Pretty, bo z pewnością byśmy i na Bawarię zajrzeli.
Niestety pogoda pokrzyżowała nam plany i ostudziła apetyt na zagraniczne ekscytacje. Nie po to czekałam cały rok na upragniony urlop, żeby spędzać go siedząc pod namiotem w temperaturze plus dwanaście, a tylko osiem w nocy. W deszczu i zimnie. Z termoforem w śpiworze i wizją rozwodu po powrocie:)
Żartuję z tym rozwodem, ale prognozy pogody na nasz cudowny tydzień na alpejskim campingu były druzgocące... Zrezygnowaliśmy.
Skrzydła, które rozwijam zawsze, gdy wyjeżdżamy za granicę, ułożyłam pod bluzą z kapturem, Mąż schował z powrotem namiot i cały campingowy ekwipunek.
Usiadłam przed pustą stronę google i... nie wiedziałam, od czego zacząć. Deszczowy tydzień zapowiadała się w większej części Europy. Musielibyśmy ruszyć mocno na południe, w ciemno, bo... jak znaleźć dobre miejsce na wakacje dla 9 osób od... jutra???
Mieliśmy jednak szczęście. Z żalem odpuściliśmy sobie możliwość spędzenia tygodnia w uroczym domu na Mazurach - w Kamionka House - mieli wakat z atrakcyjnym rabatem, bo ktoś zwolnił rezerwację! Tam jednak też miało padać każdego dnia.
Ostatecznie wybraliśmy Ceprówkę u podnóża naszych Tatr. Już sama zapowiedź na stronie internetowej Ceprówki zabrzmiała jako ukojenie dla mnie, z lekka załamanej sytuacją:
"...miejsce, w którym czas zwalnia, a odpoczynek od codziennego zgiełku i obowiązków nabiera nowej jakości..."
Tego mi było trzeba i to właśnie znaleźliśmy na miejscu, w Domu Wypoczynkowym Ceprówka.
Ostatnie tygodnie czerwca i te tak zwane "przed urlopem" (wielu z Was pewnie wie, o czym mówię) wykończyły mnie zupełnie. Miałam ochotę tylko na jedno - na relaks, nic nierobienie. I żeby mi ktoś podał śniadanie:)
Trafiliśmy więc idealnie. Serwowane, przepyszne śniadania i obiadokolacje, plac zabaw dla dzieci z mnóstwem atrakcji, basenem, trampoliną, minigolfem, dmuchańcami, hamakiem, boiskiem do gry w piłkę, siatkę. A co najlepsze, opiekę nad bawiącymi się dziećmi można połączyć z wylegiwaniem się na miękkich poduchach lub leżakach, albo z kawką przy drewnianych stołach i ławach, pod dachem, z muzyczką w tle... cudownie:)
Dla mniej leniwych - można wypożyczyć rowery, z czego oczywiście skorzystał mój Mąż (ja biegałam cały jeden raz) oraz kijki do nordic walking.
Na gorszą pogodę świetlica z bilardem, piłkarzykami i stołem do ping ponga. Gwarno, radośnie, przyjaźnie.
I pysznie - co dla mnie miało ogromne znaczenie, nie dość, że nie musiałam martwić się o gotowanie, szykowanie i czy będzie smakowało. Smakowało jak nie wiem! Domowe jedzenie z dodatkową kawą, deserem, prawdziwe ciasto, naleśniki - i hit w oczach dzieci - kotlety z lizakami (lizaki, wbite w kotleciki, miały być zjedzone oczywiście PO obiedzie). Janek mógł siedzieć przy stole na specjalnym podwyższonym siedzeniu, jest już za duży na typowy fotelik dziecięcy, a za mały na zwykłe krzesło.
Jeśli chcieliśmy przygotować po kanapce jako suchy prowiant na wycieczkę w góry, była i taka możliwość, mogliśmy jeść za dwóch, bo trudno było nie jeść więcej, niż zwykle:)
Do pokoju wpadaliśmy zmęczeni atrakcjami, spacerami, wycieczkami i zabawą. Pokoje nie były zbyt duże, ale przynajmniej na robienie bałaganu mieliśmy mniej miejsca.
Polecam dla tych, którzy mają małe i troszkę starsze dzieci, te w wieku przed WIFI (choć internet na terenie obiektu oczywiście jest) :) Obsługa, Panie Kucharki i podające nam posiłki, Pani Kasia, z którą można zamienić parę słów na każdy temat - opiekowali się nami fantastycznie!:) Naprawdę odpoczęłam, miejsce idealne dla zmęczonej mamy:)
Sama Białka Tatrzańska i jej okolice to temat na osobny post. Spływ Dunajcem, Termy Bania i góry, góry, góry... Napiszę i pokażę. Na pewno tam wrócimy, jak tylko poszerzą zakopiankę, haha!:)
Ha, ha, ha ...zdjęcie z bagażnikiem najlepsze!
OdpowiedzUsuńWiem coś o tym planowaniu wakacji, pogodowych wpadkach, sami przełożyliśmy wyjazd na pomorze.
:) W przyszłym roku trzeba zaplanować z góry jakieś pewne ciepłe miejsce. Doszliśmy do wniosku, że w poprzednich latach mieliśmy po prostu dużo szczęścia z pogodą w Alpach i tym podobnych zakątkach:)
UsuńAniu, jak to mędrcy mówią: "nie ma tego złego" oraz "co się odwlecze, to nie uciecze" i spotkasz to w Polsce, ha ha. W przyszłym roku na pewno Wam się uda, a ja będę mocno dopingować!! To ostatnie zdjęcie wcale mi się nie podoba :-(
OdpowiedzUsuńMój Mąż zapowiedział, że długo go tam nie zobaczą... ale znalazł już alternatywną trasę, więc kto wie..:)
UsuńTak Aniu... dobrze to ujęłaś- skrzydła które nas niosły w zeszłym roku i w tym się szykowały i wyrywały ... zostały też w moim przypadku schowane... na przyszły rok ;-)
OdpowiedzUsuńZawsze można pocieszyć się Krakowem, Warszawą...😊
Usuń