Chciałabym tak normalnie. Zwyczajnie. Bezpiecznie.
Za szybko znów pracuję, żyję, chłonę.
Jesień zapowiadała się ciepła i sucha.
I nagle, jakby obraziła się.
Trudno. I tak ją lubię. Z ciepłym szalem, nowymi butami i zapasem czosnku.
Zawieruchę zostawiam za oknem.
Do domu, do wnętrza, zapraszam nostalgię, pięć piosenek Sara Bareilles, drzewo do kominka i ochotę na zupę z dyni.
Śmiech nie cichnie. Codzienność i macierzyństwo nie ma przerw, urlopów.
Nie zważa na brak energii.
Skreślamy dni w kalendarzu.
Ale nie przepuszczamy ich przez palce.
Wyczerpują nas do zmierzchu, do cna.
I tak jest dobrze. Tak ma być.
Jak to jesienią, co się z liśćmi spadającymi i deszczem zawierusza.
Byle za oknem. Byle za szybą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz