niedziela, 9 października 2016

so autumn

Dziś, wczoraj... jakoś tak bardziej chce mi się do domu. Zamknąć, trochę schować przed rozdmuchem świata. Przed dzieleniem na kolory.
Chciałabym tak normalnie. Zwyczajnie. Bezpiecznie.


Za szybko znów pracuję, żyję, chłonę.
Jesień zapowiadała się ciepła i sucha.
I nagle, jakby obraziła się.
Trudno. I tak ją lubię. Z ciepłym szalem, nowymi butami i zapasem czosnku.
Zawieruchę zostawiam za oknem.
Do domu, do wnętrza, zapraszam nostalgię, pięć piosenek Sara Bareilles, drzewo do kominka i ochotę na zupę z dyni.
Śmiech nie cichnie. Codzienność i macierzyństwo nie ma przerw, urlopów.
Nie zważa na brak energii.
Skreślamy dni w kalendarzu.
Ale nie przepuszczamy ich przez palce.
Wyczerpują nas do zmierzchu, do cna.
I tak jest dobrze. Tak ma być.
Jak to jesienią, co się z liśćmi spadającymi i deszczem zawierusza.
Byle za oknem. Byle za szybą.


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz