czwartek, 23 marca 2017

jakie ja mam szczęście





Czasami zdarza się taki słoneczny dzień, słoneczny nawet mimo chmur za oknem, kiedy nie zwraca się uwagi na to, co nieudane, niezałatwione, ale za to wyraźniej widzi się uśmiechy losu.
Dziś mam taki dzień.
Co prawda ukochany mąż wyjechał z młodzieżą na wycieczkę, nie  ma go dziś i jutro, więc ja już tęsknię, tęskni cały dom. Ciekawe, że zawsze, gdy jest daleko, widzę go bardziej. Świadomość, że dzieli nas więcej, niż codziennych osiem kilometrów, i że nie musnę jego policzka po powrocie z pracy, wywołuje jakiś dziwny ścisk gdzieś tam w środku, małą tęsknotę. Jasiu już wczoraj popłakiwał na myśl, że dziś będzie przecież tęsknił na tatusiem. Przeżywamy te nawet krótkie rozłąki bardzo. Dzielimy myśli i serduszka na dwa miejsca, tam i tu.
Zawsze w taki czas piszę post, bo czuję mocniej, bo brak się czuje. I zawsze wtedy przychodzi ta świadomość, jak wielkie mam szczęście. Niedoceniane nadal, na co dzień. A tak blisko. Los uśmiechnął się do mnie naprawdę szeroko:) Doczekać się już nie mogę powrotu najbliższej mi Osoby, i cieszyć się będę, jakby wracał z końca świata, po latach:)
A te uśmiechy z każdej strony dzisiaj.
Udało mi się dodzwonić do przychodni i zapisać się na wizytę u obleganego lekarza, uprzejmość ze strony pań z rejestracji nadal zadziwia, a tym bardziej cieszy. Ale udało się, po dwóch tygodniach wydzwaniania.
Załatwiłam... karton dla Marysi (lat 8, przypomnę...) - bo chce się do niego wpakować i bawić w.. pewnie jeszcze nie wie dokładnie w co...:) Prosiła mnie o to od kilku dni. Karton, mała rzecz, śmieszna rzecz, znalazłabym w każdym większym sklepie. Tylko kiedy po tych sklepach biegać? Więc spróbowałam w pracy, mamy takie wielkie, gładkie, bez naklejek, idealne do zabawy, a zawsze znajdzie się jakiś uszkodzony, do wyrzucenia. Pomógł kolega, który też ma córeczkę i równie chętnie sam by taki karton złożył... byleby móc i swoją i moją w kosmos kurierem wysłać...:)
I niby nie ma w tym nic niezwykłego, ale ta odruchowa koleżeńska pomoc, porozumienie niemal bez słów, efekt kilkuletniej udanej współpracy, z którą spotkałam się tego dnia, a która zdarza się u mnie w pracy naprawdę często, dodaje skrzydeł, podnosi kąciki ust do góry, no chce się żyć!
I w tamtej chwili pomyślałam sobie, jakie ja mam szczęście! Jak to cudownie poczuć, że po latach ciężkiej pracy, przy której mi samej nie zabrakło zwykłej dobrej woli, uśmiechu i pomocnej dłoni, ta życzliwość powraca. Zawsze cieszy. Jakie ja mam szczęście pracować wśród bezinteresownych, pozornie zwykłych ludzi. Och, no nie ma ich znowu aż tak dużo, większość ukrywa tą swoją bezinteresowność baaaardzo głęboko.... ale te perełki niespodziewanych uprzejmości trafiają się, trafiły mi się dzisiaj. To lepsze, niż premia:)
Słońca nadal nie ma, ale ono przecież zawsze gdzieś świeci:)

4 komentarze:

  1. Ano nie ma, ale te Twoje słowa Aniu o tym, że przecież zawsze gdzieś jest naprawdę działają! Tylko mi z tej tęsknoty nie uschnij!! Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas dziś od samego rana piękne słońce! Bardzo intensywne, co odczuliśmy dość dotkliwie, bo ze względu na kończoną elewację nie mamy zamkniętych rolet zewnętrznych. A sypialnia od wschodu. I my wszyscy w tej sypialni, jak zawsze, gdy taty nie ma. Witamina D3 w mega dawce:)
      A tata/mąż wraca dziś, więc nie uschnę, ściskam!:)

      Usuń
    2. I u mnie dziś przepiękna pogoda, niebo bez ani jednej chmurki :)
      Każdy kto kocha, tęskni jest szczęściarzem...Cudownych chwil z tatą/mężem po powrocie.
      Pozdrawiam :)
      Iwona

      Usuń
    3. Dziękuję:) Tata wrócił cały i zdrowy, teraz mamy WSZYSTKO:)

      Usuń