sobota, 11 sierpnia 2018

moja mama, nasza mama




Moja mama jest pisarką. Pisze najpiękniejsze scenariusze życia.
Ma plan na każdy dzień. Zwyczajny, nie filmowy.
Po prostu bierze życie w swoje ręce.
Nie czeka na rady, nie szuka rozwiązań u innych, nie oddaje nikomu swoich trosk, a nawet potrafi zmieścić w swoich ramionach i kieszeniach nasze słabości i lęki.
Moja mama z pozoru nie jest ciepłą kobietą, która pogłaszcze, odpuści, leniwie machnie ręką, pozwalając, żeby świat wokół niej rozbiegł się na wszystkie strony.
Nie. Ona układa mu ścieżki, zważając na niektóre z zakrętów, zaznaczając na mapie te, które trzeba ominąć oraz te, które koniecznie trzeba pokonać samemu. Wie, że to my musimy je pokonać, że nikt tego za nas nie zrobi. A będąc jej dziećmi, czujemy gdzieś blisko ten wzrok, matczyny, który - mimo, że z daleka - oddaje ciepło na naszych ramionach, jak dobra ręka. I jest lepiej.
Moja mama z pozoru nie jest ciepłą kobietą. Ale tylko z pozoru, bo ma w sobie ogromną empatię, nie przejdzie obojętnie obok nikogo. Niemal każdemu nie omieszka przekazać, co o nim myśli, jak go widzi, czasem niepotrzebnie, a czasem tylko na początku wydaje się, że mogła sobie darować niektóre z uwag. Bo często te uwagi pojawiają się w najbardziej odpowiedni momencie. Są jak ziarenko, które czeka, aż je zauważymy i zdecydujemy, czy coś z niego dobrego wyrośnie. Zasiewa w nas niepokój, i - jeśli zna się moją mamę, jeśli umiejętnie podejdzie się do jej uwag - można z nich wyciągnąć naprawdę konstruktywne wnioski. Choć innym razem, ten niepokój ma pomóc - mi - upewnić się, co do własnych moich racji, ma zmusić mnie do wypowiedzenia ich na głos i przekonania mamy, że jest coraz więcej spraw, o które nie musi się już martwić. Że jesteśmy dość duzi, żeby móc żyć po swojemu i z całą odpowiedzialnością móc popełniać własne błędy.
Krótko mówiąc (a raczej oszczędniej) - moja mama jest nieobojętna.
Nie wiem i chyba nigdy nie dowiem się, skąd bierze na to wszystko siły, skąd czerpie energię, bo na pewno nie z zajęć jogi, nie z internetu, ani książkowych poradników.
Ona urodziła się taka - bo nie jestem nawet pewna, czy wychowanie miało w jej przypadku bardzo znaczący udział. Jest pewna swoich racji i decyzji. Należy do tych osób, które nie muszą i nie chcą się podpierać. Wolą same. Choćby ostatkiem sił, co mnie zawsze najbardziej martwi w jej przypadku, jest przecież moją mamą. Ale - jak mi to ostatnio często musiała tłumaczyć - niepotrzebnie zakładam, że podnosi więcej, niż jest zdolna unieść, że to również ma wyliczone.
Moja mama nie jest umysłem pedantycznie ścisłym. Matematycznym, analitycznym. Wręcz przeciwnie, patrząc z boku, mogłoby się wręcz wydawać, że jest totalnym chaosem, żywiołem.
A przecież przy tym wszystkim ma swój plan, na każdy dzień scenariusz. Na każdą wizytę spis tematów do omówienia z nami i pytań, których nie może nie zadać. Odhaczone, załatwione. Koziorożec.
Odkąd pamiętam, moja mama była zawsze mamą i tatą. Z perspektywy czasu, mam wrażenie, że potrafiła nawet chmury przegonić wtedy, gdy nie miały nam przynosić deszczu, i przygarniać słońce, gdy potrzeba nam było radości i beztroski. Wychowując nas w pojedynkę, każdego dnia budowała naszą dorosłość. Klocek po klocku, kręg po kręgu w naszych kręgosłupach, jakby najlepiej na świecie wiedziała kiedy i co okaże się dla nas najwłaściwsze. Dla nas przyszłych, późniejszych, dorosłych. Niekoniecznie dla nas, małych dzieci, dlatego nie spełniała naszych wszystkich zachcianek, o nie. Ale instynkt idealnie podpowiedział jej, że miłość matki, to o wiele więcej nie i zastanów się, niż tak. Że łzy i fochy, to nie porażka, tylko kolejny wzmocniony kręg, że zaowocuje za kilka lub kilkanaście lub parędziesiąt lat. Bo zaowocował. Bo jesteśmy silni, potrafimy upadać, ale i wstać. I czujemy jej ciepły wzrok, niewidzialną dłoń nawet gdy wydaje nam się, że wcale tego nie chcemy.
Moja mama jest z pozoru zwyczajną kobietą, ale wiem, że ze skrawków jej życia, z tak wielu lat przeróżnych wydarzeń i splotów chwil, można by spisać grubą fascynującą powieść. Zawrzeć w niej historie i ludzi, którzy stanęli na jej drodze w chwilach beznadziejnych, oraz tych, którzy mieli szczęście spotkać na swojej drodze właśnie ją,
My mamy szczęście być Twoimi dziećmi, Mamuś:)
Dziękuję. Dziękujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz