kocham to nasze życie
w domu zwyczajnym
z szufladami w kuchni, w których znowu pełno okruszków
z łóżkami porzuconymi dla nowego dnia, pełnego radosnego śmiechu, beztroski
doceniam każdą z ostatnich chwil
widzę je niemal, rejestruję uważnie na swojej linii życia
zaciągam się tymi chwilami, nie myśląc już za dużo o tym, co było
przygarniam je do siebie, tu i teraz
niezbyt natarczywie planuję to, co przede mną
a co będzie?
będzie, co ma być
moja linia życia wije się już dłuższy czas
nieprzerwanie
zakręca czasem, zatacza kręgi
krzyżuje z innymi
wznosi się i upada
jak kreska na niebie po lecącym samolocie
ślad za mną niewiele czasu trwa, a potem zaciera się zupełnie
widać, dokąd lecę, choć to kontroler lotu wie lepiej
Bóg ma mnie na radarze, nie spuszcza z oka
a ja jestem tylko i aż pilotem
uczę się pilnie żyć nie szybciej, niż własny oddech
nadążać za nim i do niego zwalniać
umiem już rozglądać się po prostu
i widzieć
jakie to życie jest dobre, jak ja pięknie mogę je brać
dopóki moja linia życia nie zatrzyma się, nie stanie
bo dzisiaj umarł mój Dziadek
Dziadek Leon
Jego linia tak właśnie zatrzymała się dzisiaj
i mimo, że żył dziewięćdziesiąt lat
to nie wiem, czy to dość długo
bo zawsze znajdą się słowa, których nie zdążyło się powiedzieć
zawsze zapragnie się jeszcze raz uściskać, zobaczyć uśmiech i ten żarcik usłyszeć
chrząknięcie, głos
mój Dziadek
moje dzieciństwo, dom i podwórko
Boże Narodzenia
i kiełbasa z bułką, bo na tym znał się najlepiej
część mnie, ja sama stałam się dziś znów bardziej dorosła, starsza jakaś
bo z Nim zamknęły się drzwi całego jednego pokolenia w naszej rodzinie
ostatni Dziadek
smutno mi, smutno mi bardzo dziś...
tym bardziej
kocham to nasze życie
w domu zwyczajnym
przygarniam je do siebie, tu i teraz
a co będzie?
będzie, co ma być
Bóg ma mnie przecież na radarze, nie spuszcza z oka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz