niedziela, 1 listopada 2015

jak dobrze mieć do kogo zadzwonić...

 
są takie chwile, gdy ściska się w środku twoja spontaniczność, emocje rumienią policzki
i musisz zaraz, tu, od razu, podzielić się tym z kimś bliskim
kto zrozumie, współpoczuje, uraduje się, a jego policzki zdążą się zaróżowić, zanim skończycie rozmawiać

tak, jak dziś
moja mama, po kilku godzinach poszukiwań tych idealnych kwiatów na grób Swojej Mamy, bo to pierwsze Święto Zmarłych bez Niej.... znalazła je, białe róże! Babcia kochała róże, kochała kwiaty, lubiła się nimi otaczać, i ta mama dzwoni do mnie ze szczęściem w głosie, wie, że podzielę jej radość, że zrozumiem spokój i ulgę, którą teraz czuje
bo Babcia kochała róże

tak, jak po tych dwóch, pełnych emocji nocach, gdy zaraz po siódmej rano, przekazywałeś najbliższym nasze niewypowiedziane szczęście, z dumą ogłaszając, że zostaliśmy rodzicami, po raz pierwszy i drugi

a gdy dotknęłam stopami niemal krawędzi Wielkiego Kanionu, dzwoniłam do mojego dziadka Leona, dla Niego tam byłam wtedy, wiedziałam, że wzruszy się, że ucieszy, bo nie mógł On, ale udało się wnuczce, być tam, w świecie, przez tą jedną chwilę odległość nie miała znaczenia, wystarczyło usłyszeć Jego głos i wyobrazić sobie uśmiech szczęścia

a po tej stłuczce! gdy nie ustąpiłam pierwszeństwa... sama, ciemność listopadowego wieczoru, obcy ludzie, niesprawne auto...telefon do przyjaciela...aż dwóch! mój Brat, który rzuci wszystko, i będzie, żeby do wielkiej piersi przytulić i rubasznie po włosach poklepać, i moje Kochanie, spokojem nie-spodziewanym w fotelu posadzi i ogarnie za mnie cały bałagan

dobrze mieć do kogo zadzwonić
gdy smutno i źle
gdy nijak i pusto
i gdy szczęście wypełnia po brzegi i nie można tylko dla siebie go zostawić
te parę słów, znajomy głos, świadomość, że nie jestem sama
że ktoś czeka, że jest, choćby daleko
a przez te parę chwil zupełnie obok

tylko...tego Jej głosu już nie usłyszę
nie złożę życzeń, nie zapowiem się z odwiedzinami
ale i tak opowiem, jaka jestem szczęśliwa i że nie musi się martwić
bo mam Męża najlepszego, i nie muszę prasować mu koszul
że noszę spodnie, gdy zimno, i ciepłe skarpety w domu
poprawię białe róże
niech wie, że dla nas nadal jest... i mimo, że daleko
to przez te parę chwil, zupełnie obok



7 komentarzy:

  1. Smutne to a zarazem takie budujące .

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna historia. Najważniejsze, że nasi bliscy, fizycznie już nieobecni są w naszej pamięci i sercu albo w przedmiocie, na który patrzymy codziennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie...mi czasem wystarczy jakieś krótkie wspomnienie, otwierany słoik Jej kiszonych ogórków, grzebień, którym się czesała, kwitnący bez w ogrodzie. Nadal jest.

      Usuń
  3. i właśnie dlatego musimy doceniać, a nie uznawać za pewnik, że bliscy są...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie to napisałaś, czasami człowiek docenia to co miał, gdy już jest zbyt późno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anu jak zawsze mądre słowa :-) A z tym telefonem jest tak że do dzisiaj nie umiem wykasować numeru do taty mimo ze odszedł dwa lata temu

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, tatę pożegnałam ponad 3lata tamu, a nadal wypowiadane przez najbliższych jego imię...potrafi zagrać na najczulszej strunie...
    Najczęściej odnajduje jego spokój w górach , lesie...i nawet przez moment mam wrażenie że stoi obok.

    OdpowiedzUsuń