środa, 28 września 2016

zapominam.. nie!

zapominam


żeby nie pamiętać na siłę o przykrościach
żeby nie denerwować się pierdołami
o tym, że inni też mogą mieć gorszy dzień
i że nie wszystko jest dokładnie takie, na jakie wygląda
jakie ja widzę przez ułamki spotkań, spostrzeżeń, spojrzeń


zapominam
kochać mocniej i częściej o tym mówić
zadzwonić po to tylko, żeby usłyszeć jego głos
lub jej


zapominam
że każdy dzień jest nam dany jak prezent
nam tak
a niektórym już nie


przypominam sobie dopiero, gdy staje się nieodwracalne
gdy zabraknie Kogoś tak bliskiego
że trudno wyobrazić to sobie w ogóle
że Go już nie ma
nie uśmiechnie się już i nie zawoła
nie chrząknie
nie zadzwonię już w Jego urodziny
On zawsze dzwonił na moje
bo już śpi, tak na zawsze


jednego dnia jesteś
a potem...


właśnie wtedy sobie przypominam
że żeby zobaczyć to, co ważne
muszę się po prostu zamknąć
wszystko odłożyć
usiąść na schodach, na ziemi
i oddychać wolno, jak te chmury, co się na niebie przesuwają
nie denerwować się, nie protestować
popłakać, powzruszać się


i uważnie oddychać dalej
i pamiętać... żeby nie zapomnieć...












wtorek, 20 września 2016

spojrzenia w tęsknienia ubrane

pisanie - czekasz
jak myśli na ubranie
a one leniwe, niechętne
pusta biała kartka
wszystko i nic można

kursor miga
nachalnie bezosobowy
jemu bez różnicy
a ja przez moment spojrzenia tęsknię do stukotu klawiszy, radości pod palcami
do ulgi, wyczerpania, wypuszczenia z dłoni
enter

szarpie się człowiek czasem
niepotrzebnie i zupełnie się mota
raz chciałby więcej i więcej
a raz mniej albo nic prawie
więcej czasu na podróż, na czytanie, spacer po rynku
taki z trzymaniem się za ręce, te małe
i żeby to one mnie ciągnęły, a nie na odwrót

więcej na ogród, dobre kino, rozmowy z przyjaciółmi
na nowe buty jeszcze i mini ligę piłkarską

ale czasem, gdy to więcej niemal już w ramionach mam...
chciałabym nic
tak choć na jeden dzień, na chwilę
schować bym się chciała
mniej bym chciała
właściwie w ciszy słyszeć tylko siebie
nie musieć nic
nie czytać, nie wiedzieć
tylko ze sobą być
bez winy pisać

ale nie umiem tego mojego więcej z ramion wypuścić
nie umiem mniej owsianki z malinami robić
warkoczy nie umiem mniej pleść
ani policzków najsłodszych pełnych całować słabiej
nie umiem mniej miłości mieć w sobie
ani mniej jej na głos wypowiadać


i gdy tak przy oknie w kuchni zerkam
zza liści, gałązek
na nich
na ich zabawy, kłótnie, pomysły dzikie
ruch nieustanny, otwarte drzwi, pytania wołania szukania
mamooooo! rowerki koleżanki i te drzwi znowu
gdy już oszaleć mam prawie...
...oczy przymykam na moment i wyobrażam sobie tą ciszę
tą błogość niemożliwą
i siebie
i jakby cudownie było tak
gdybym to nic znalazła
gdyby myśli udało się ubrać
poczekać, żeby same się ustawiły
w dobrej mojej kolejności
kartki zapisać
palce wyczerpać...

mamooooo...!
tak, kochanie?

...
pisanie - ty czekasz



poniedziałek, 19 września 2016

łagodnie

przytulić można, ale ostrożnie
bardzo ostrożnie
żeby dotyk nie zabolał, ani spojrzenie
choć myśl sama boli
i ta niemoc boli
przedłużająca się nieuchronność


nie możesz nic zrobić
a chciałbyś zrobić wszystko
ulżyć dać lub zabrać
tchnienie ostatnie dać i zabrać
...
...


niedokończony post
nawet dobrze nie zaczęty
a już niebyły
już to tchnienie ostatnim było


taki smutek
taki wielki smutek
niedowierzanie, pomimo ulgi
że to cierpienie się już skończyło
Jego wszystko się skończyło




między łzami a zdziwieniem
że wskazówki ani na chwilę się nie zawahały
że nadal niewzruszone rytm nadają
układam sobie priorytety
jak zawsze, gdy Ktoś bliski odchodzi

łagodnie
być myśleć mówić
chcę tak właśnie
bardziej łagodną być
dobrze myśleć
nie narzucać niewiadomej złych intencji
łagodnie widzieć
łagodnie żyć

...

pamięci naszego kochanego Wujka Grzesia
1958 - 2016
nie mogę w to uwierzyć...:(

czwartek, 8 września 2016

trzy godziny wakacji





spontaniczny wyjazd
sprawa do załatwienia
za miastem

oderwanie od pracy
z własnej, i tylko trochę przymuszonej woli
tablica z przekreśloną nazwą naszej wsi
jedziemy...




trzy godziny wakacji nam się trafiły
jazda tam i z powrotem
a ja miałam wrażenie, że jedziemy gdzieś daleko
w nieznane
ekscytujące
przed siebie prosto
po lewej pole
po prawej las
baloty, jeziora i słońce gorące
znak macdonalda już z daleka przez dzieci wypatrzony...
normalnie wakacje!
wystarczyło wyjechać "z miasta"
zabrać kanapki i bidony z wodą
mi to wystarczy, bateria naładowana na jakiś czas
rozmarzenie jak prezent się trafił


trzy godziny wakacji
bo wrażenie wakacji to ja zawsze i bardzo chętnie i w każdych ilościach...












wtorek, 6 września 2016

lubię nasz dom






Lubię gości w naszym domu.
To sprzątanie przed, obmyślanie menu, dekorowanie.
Lubię zadbać o dobrą atmosferę, zaskoczyć świecami w małej toalecie i pysznym jedzeniem.
Jeszcze kilka lat temu na hasło "goście" mieliśmy gęsią skórkę i małe ciche przekleństwa pojawiały się pod naszymi nosami.
Skierowane do siebie samych.
Za każdym razem okazywało się, że daliśmy sobie za mało czasu na przygotowanie domu do używalności i oglądalności. I że za mało czasu w ogóle poświęcamy na dbanie i porządek i ład.
Kiedy pierwsi goście pojawiali się przy bramie... ja byłam tak zmęczona i zestresowana, że miałam ochotę uciec. Dzieci były małe. A my uczyliśmy się być młodymi rodzicami w domu z ogrodem.
Było minęło.
Ale jedno pozostało do dziś.
Uwielbiam, kiedy się nas chwali! Ten szczery zachwyt odwiedzających nas po raz pierwszy.
Patrzę wtedy na nasz dom ich oczami. Ponownie zauważam urok miejsc, obok których przechodzę codziennie milion razy i do których po prostu się przyzwyczaiłam.
Duży taras, który spędza mi niemal sen z powiek, bo ciągle wydaje mi się nie... jakiś... okazuje się marzeniem koleżanki... No tak... faktycznie mamy piękny taras! Otoczony bardzo wysokimi już tujami, które tworzą naturalnie zielone tło, dają poczucie przytulności i intymności. Długi stół, kwiaty, świece, dekoracje z kamieni i kulek... zapraszają i obiecują wyśmienitą zabawę w całkiem dużym gronie. Miejsca z pewnością starczy dla wszystkich...








Dla naszych gości z przyjemnością pichcę i wymyślam. Kolorowe sałatki, aromatyczny łosoś w cieście francuskim to moje hity. Ciężkie sztućce przywiezione z Ameryki, rozrzucone na obrusie kamienie z Jeziora Bodeńskiego, woda z miętą z własnego ogrodu. Nabiegam się przy tym wszystkim nadal, ale mam już coraz większą wprawę. Musi być tak, jak to sobie wymyślę i zaplanuję i nie usiądę wygodnie z gośćmi, dopóki wszystkie elementy mojej przyjęciowej układanki nie są na miejscu.
Ach, no do perfekcjonizmu daleko mi jak na księżyc, ale przyjmowanie gości, to dla mnie prawdziwa uczta. Dla zmysłów i własnego samozadowolenia:)













A gdy goście opuszczają nasz dom, siadamy z B. zadowoleni i zmęczeni. Wspominamy, przegadujemy jeszcze raz te rozmowy, w których nie uczestniczyło to drugie, wymieniamy się nowinkami. Napięcie sprzed wizyty zastępuje błogość. Lubimy nasz dom i lubimy się nim dzielić. Zapraszać bliskich i zaprzyjaźnionych. Otwierać szeroko drzwi.
Cieszę się, że udaje nam się tworzyć dom pełen ciepła i miłości. Bez kłótni, bez cichych dni, bez trzaskania drzwiami.
Dom pełen nas i naszej zwariowanej nie-szarej codzienności:)



niedziela, 4 września 2016

powrót do Sowiej Doliny



wróciliśmy do Willi Sowia Dolina
wiedziałam, że będę tu wracać, już po pierwszej wizycie
pensjonat w cichej części Karpacza
oddalony o dobry spacer od centrum
za to blisko wyjścia na górskie szlaki


wszędzie sowy
i pomyśleć, że kiedyś denerwował mnie ten zachwyt sowim motywem u innych
skąd ta moda? przecież sowa to ciemność, noc, trochę straszne stworzenie
ale nie w Sowiej Dolinie
tu jest kolorowo i świeżo
pachnie drewnem, lasem i... racuszkami




gdy tylko padło hasło spędzenia weekendu w Karpaczu
ze względu na supermaraton rowerowy mojego B.
zaraz chwyciłam za telefon, żeby zarezerwować pokój w Sowiej Dolinie
byliśmy tam razem w zeszłym roku, o czym pisałam tutaj
tym razem zostaliśmy przyjęci, jak dobrzy znajomi!
Właściciele zaskoczyli nas przemiłą niespodzianką
czekał na nas dwupoziomowy apartament, z przytulną sypialnią na poddaszu
a wieczorem... prawdziwe romantyczne spa
kąpiel w jacuzzi, sauna, szampan, świece...
specjalnie dla nas!
było baaardzo romantycznie:)
wymarzone zakończenie wyjątkowo aktywnego dnia...
dziękujemy:)








Willa Sowia Dolina słynie też z przepysznych śniadań
spalone w Karpaczu kalorie uzupełniliśmy bardzo szybko
jedliśmy tu najlepsze na świecie racuszki z jabłkami - dosłownie rozpływają się w ustach...
pierwsze o czym pomyślałam dziś po przebudzeniu było właśnie śniadanie na dole
musiałam oczywiście naczekać się na mojego Śpiocha
tym bardziej, że wiecie, jak smakuje śniadanie podane, gotowe, pachnące i pyszne
kawa, jajecznica, a na deser domowy sernik...
każdy znajdzie tu coś dla siebie
dzieci rozpieszczane są dodatkowo naleśnikami i... wesołym kątem do zabawy
następnym razem przyjedziemy z naszymi dziećmi
wiem, że będą zachwycone:)













Pani Magdo, będziemy do Was wracać
bo pięknie, gościnnie, smacznie
i te sowy polubiłam:)
i będę polecać, bo niewiele jest takich miejsc
z sercem i pomysłem
i z uśmiechem:)
...pozdrawiamy:)




**********************************************************
i tak na koniec, choć tak naprawdę od tego właśnie wszystko się zaczyna
ja wiem, że znowu
że już o tym było
ale cóż - tak jest...

zakochana jestem
po uszy i czubek nosa
po końce myśli i wszystkie ich początki
serce rośnie i się wzrusza
bo jesteś
taki
i to nasze wszystko 

polecam, naprawdę polecam taki weekend we dwoje
czy dobrze się między Wami układa
czy tez średnio
czy dzieci małe, czy duże
nieważne
ważne, żeby wyjechać, odpocząć lub zmęczyć się fizycznie
zaciągnąć powietrzem magicznym
zakochać od nowa lub jeszcze bardziej
zasmakować i już tęsknić za kolejnym razem
polecam:)





czwartek, 1 września 2016

nasze trasy




tik tak
tik tak
niby wolno te wskazówki spacerują
niby ciągle i od nowa wkoło i nudną już trasą
ale ja za nimi nijak nadążyć nie mogę
i nawet już się nie staram
i nie cierpię przez to ani trochę
nie wzdycham
no, powiedzmy, że duuuużo rzadziej


nie piszę, bo musiałabym usiąść
a tyle spraw równie przyjemnych czeka i kusi
a dotknąć je mogę od zaraz i już


ciepłe od słońca schody i ganek pod moimi stopami
świeży chleb z ziarnami to nic że bez masła
pachnące wilgotną zielenią powietrze gdy przejeżdżam na rowerze obok lasu
grillowaną karkówką też to powietrze pachnie czasami
ślinkę z muszką co mi wpadła przypadkiem przełykam
i jadę


i cieszę się jak dziecko na pewien weekend we dwoje
wracamy do Sowiej Doliny !
z planem na przejechanie sinusoidą górskich szos na rowerze - to ty
z planem na nic nie robienie - to ja
cały dzień nic nie robienia
czy ja to jeszcze potrafię??
popatrzę na góry
popatrzę na chmury
dokończę dopiszę odpiszę doczytam
potęsknię za dziećmi
zrobię dziesiątki zdjęć


a potem usiądziemy na tej drewnianej ławce z widokiem na ciszę
z kawą i rozmową bez słów
ze spokojem
bo przy Tobie ten spokój mam i kocham
i trasy kolejne co przed nami pokonamy
te pod górkę i z górki
pod słońce i pod wiatr
niejedną
każdą


bo ja tą każdą właśnie to z tobą bym chciała
ciągle i od nowa