niedziela, 2 sierpnia 2020

home all included



W ciągu ostatnich kilku lat, zawsze po powrocie z wakacji, zostawiam na blogu wspomnienia i opisy naszych wyjazdów. Każdą z podróży odbywam ponownie, przygarniając do siebie, jeszcze raz, cudowne momenty, widoki, spotkanych ludzi, niespodzianki i zaskoczenia. Życie może być naprawdę przyjemne! Jak wiele zależy jednak od naszego nastawienia...



Wystarczy, że wyłączę komputer, zapomnę, gdzie odłożyłam telefon, a otwierają się przede mną drzwi do innego świata. Zmywam makijaż z brody i policzków, siadam na brązowym fotelu na naszym ganku. Stary ten fotel, w stylu lat siedemdziesiątych, jeszcze z mieszkania cioci Lusi i Krysi. Obity skórą w odcieniu mid brown, z drewnianymi podłokietnikami. Mamy takie dwa. Niemal identyczne widziałam ostatnio na stronie Williams Sonoma...
Ptaki świergoczą niemiłosiernie, pospiesznie, wręcz niecierpliwie, a ja mam wrażenie, że od zeszłego roku minęły lata. Znowu śmieję się głośno, zwłaszcza, gdy porzucam media i wiadomości. Kot bawi się u moich stóp, niezauważony przez naszego psa. Choć tylko chwilowo. Zeszłego lata nie miałam ani kota, ani psa, ani czasu. Ani koronawirusa. Wiele się zmieniło, bardzo. Zmieniliśmy się my, nasze relacje z częścią znajomych, nasze plany na wakacje, podróże, przyjemności. Początkowy strach, związany z wirusem, stopniowo przegrywał z odruchową i wpisaną w każde, przecież, lato, potrzebą wyrwania się z domu na tydzień lub dwa. Potrzebą wyjazdu, podróży, nowych ścieżek, bocznych uliczek, nieznanego. Rozsądek wygrywał jednak każdą z naszych małych i większych bitew z sercem i dusznością. Zaplanowane na lipiec Domaso nad jeziorem Como, pomimo wszystko, spakowaliśmy do papierowej łódeczki i pozwoliliśmy odpłynąć w bliżej nieokreślone może kiedyś. Dwudniowy smuteczek przyniósł jednak ulgę z powodu wreszcie podjętej decyzji co do naszych wakacji. Czasem chodzi własnie o tą decyzję, kończącą męki wahań i wątpliwości. To lato postanowiliśmy spędzić w cudownym domu, pełnym i Prowansji, i włoskich smaków, wygody, dobrej kawy, pysznych śniadań i romantycznych wieczorów. A, i co ważne dla nas w tym roku, właściciele ukochali naszą Truflę:)




Nasz dom jest cudowny, z każdym krokiem, który pokonuję od drzwi do bramy, pomiędzy drzewami, krzewami lawendy, z Truflą plączącą się nieodzownie, napawam się spokojem, który mi daje. Ułożyłam sobie w głowie, że włoskie westchnienia przy wschodach i zachodach słońca, spędzone nad brzegiem jeziora lub widok na góry podczas śniadania, kawy i kąpieli w basenie - musi poczekać. I, w sumie, jedynie tego jeziora mi brak i gór na horyzoncie każdego dnia, bo wszystko pozostałe mam przecież. W zasięgu ramion i kilkunastu kroków do furtki.


O śniadaniach i pełnej ofercie cudownego domu - w kolejnych postach:)



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz