Posty o podróży bodeńskiej powstają, powoli.
Niestety tempo ostatnich dni, spontaniczny wyjazd nad morze i moje sportowe wyzwanie, które właśnie podjęłam skutecznie odciągają mnie od laptopa!
Dwa dni temu załapałam się na moje dwa ulubione, ukochane filmy: "Dobry rok" oparty na książce Peter'a Mayle'a i "Zaklinacz koni" oparty na powieści Nicholasa Evansa. Pierwszy rozgrywa się w Prowansji, powiewa suchym i gorącym letnim powietrzem, ma smak cierpkiego świeżego wina i zapach lawendy.
Drugi to kwintesencja atmosfery Montany, cudowne wspomnienia i miejsca, w których byłam, a nadal je czuję. Konie, kowboje w swoich zwyczajnych kowbojskich kapeluszach, szum górskiej rzeki. A nad tym wszystkim w cichości tła ośnieżone szczyty Gór Skalistych...
za heybirdie.blogspot,com
Uwielbiam oba filmy i ich nastrój. Przenoszą mnie w przeszłość, i tak jak pisałam, czuję tamte zapachy, słyszę dźwięki i muzykę, oddycham tamtym powietrzem.
Wspomnienia z zagranicznych podróży od razu działają na mnie mobilizująco. Mam ochotę usiąść i pisać, tworzyć, realizować to, co dawno temu sobie wymarzyłam - napiszę książkę:)
Nawet mój Mąż mnie do tego zachęca. Tym bardziej, że mam sporo listów i zapisków, które powstawały na gorąco, właśnie w Montanie, "wystarczy" je zebrać i ubrać w spójną całość.
Po wydaniu pierwszej książki, napiszę kolejną, a potem, za zarobione pieniądze, przeniosę się TAM naprawdę, kupimy niewielki domek i....
:)
i będziesz do nas pisać z Montany :), cudownie :))
OdpowiedzUsuńOj, był czas, kiedy myślałam, że to moje miejsce na ziemi, nie wyobrażałam sobie NIE wrócić tam.
OdpowiedzUsuńAle zostawiłam tam kawał przeszłości. Teraz bliżej mi jednak do Prowansji, pod każdym względem:)