wtorek, 5 sierpnia 2014

w międzyczasie...

Posty o podróży bodeńskiej powstają, powoli.
Niestety tempo ostatnich dni, spontaniczny wyjazd nad morze i moje sportowe wyzwanie, które właśnie podjęłam skutecznie odciągają mnie od laptopa!
Dwa dni temu załapałam się na moje dwa ulubione, ukochane filmy: "Dobry rok" oparty na książce Peter'a Mayle'a i "Zaklinacz koni" oparty na powieści Nicholasa Evansa. Pierwszy rozgrywa się w Prowansji, powiewa suchym i gorącym letnim powietrzem, ma smak cierpkiego świeżego wina i zapach lawendy.




Drugi to kwintesencja atmosfery Montany, cudowne wspomnienia i miejsca, w których byłam, a nadal je czuję. Konie, kowboje w swoich zwyczajnych kowbojskich kapeluszach, szum górskiej rzeki. A nad tym wszystkim w cichości tła ośnieżone szczyty Gór Skalistych...


za heybirdie.blogspot,com





 Uwielbiam oba filmy i ich nastrój. Przenoszą mnie w przeszłość, i tak jak pisałam, czuję tamte zapachy, słyszę dźwięki i muzykę, oddycham tamtym powietrzem.
Wspomnienia z zagranicznych podróży od razu działają na mnie mobilizująco. Mam ochotę usiąść i pisać, tworzyć, realizować to, co dawno temu sobie wymarzyłam - napiszę książkę:)
Nawet mój Mąż mnie do tego zachęca. Tym bardziej, że mam sporo listów i zapisków, które powstawały na gorąco, właśnie w Montanie, "wystarczy" je zebrać i ubrać w spójną całość.

Po wydaniu pierwszej książki, napiszę kolejną, a potem, za zarobione pieniądze, przeniosę się TAM naprawdę, kupimy niewielki domek i....
:)

2 komentarze:

  1. i będziesz do nas pisać z Montany :), cudownie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, był czas, kiedy myślałam, że to moje miejsce na ziemi, nie wyobrażałam sobie NIE wrócić tam.
    Ale zostawiłam tam kawał przeszłości. Teraz bliżej mi jednak do Prowansji, pod każdym względem:)

    OdpowiedzUsuń