"Just because it's not
what you were expecting,
doesn't mean it's not everything
you've been waiting for..."
za mandyevebarnett.com
*********************************************************************
Ten post powinien być napisany po angielsku. Chyba pasowałoby bardziej.
Od dawna się do niego przymierzałam.
Od trzynastu lat?:)
W głowie układam moje amerykańskie słowa.
Ciekawe, że zdarza mi się myśleć i marzyć właśnie po angielsku...
Przy niektórych piosenkach, zapachach, na widok lub na wspomnienie amerykańskich produktów.
Albo po obejrzeniu ...nasty raz filmu "Serendipity".
New York City - dla mnie jest dowodem na to, że nawet największe i najodważniejsze marzenia mogą się spełnić.
Gdy jako licealistka, wzdychałam do myśli o NYC siedząc przed telewizorem albo przeglądając czasopisma, raczej nie wierzyłam, że kiedyś mogłabym stanąć na piątej alei na Manhattanie.
Polecieć do Nowego Jorku i oddychać tamtym powietrzem.
Kilka lat później marzenie ziściło się.
Oddychałam.
"Right place - right choice - right time"
Piszę o tym dziś, bo znowu pojawia się u mnie to uczucie namacalności marzeń...
Tak, jakbym słyszała gdzieś z tyłu głos, który szepcze: to możliwe.
Choć...wydaje się ogromnie trudne, patrząc na to, co na co dzień.
Ale ja chwytam się tych szeptów i wkładam jeden po drugim do kieszeni.
A kiedy nie będą się w niej mieścić - rozciągnę z nich sznurek, po którym dotrę choćby do NYC.
Let it find you...
No tak, ale przecież kiedyś...przez pewien czas... byłam przekonana, że znalazłam swoje miejsce na ziemi i tylko tam chcę być. Nie wydawało mi się, ja - BYŁAM PRZEKONANA.
Pewna na milion procent. Nie wyobrażałam sobie innej opcji.
A potem porażka, ale za nią otworzyły się kolejne drzwi.
A potem następne, coraz mniejsze, aż dotarłam do tych mahoniowych...
"Look for something,
find something else,
and realize
that what you've found
is more suited to your needs
than what you thought
you were looking for..."
Laurence Block
Mahoniowe drzwi otwieram codziennie. To nasze drzwi, do naszego domu, do ciepła i Miłości.
Jak to więc jest z tymi marzeniami?
Na ile sami mamy szansę - i czy ją mamy? - je dogonić, a na ile - jak to napisano - pomaga nam w tym cały wszechświat?
Które są dla nas dobre, a złapanie ich nie okaże się porażką?
Czy mamy na to wpływ?
Wolę myśleć, że tak. Że jeśli bardzo się czegoś pragnie, to możliwe jest naprawdę wiele.
Że marzenia się spełniają, ale ważne jest, co dalej z nimi zrobimy...
serendipity - when desirable things happen by accident