Od kilku dni ogarnia mnie niemoc.
Nadmiar pracy w pracy i pracy przyniesionej do domu.
Nadmiar rzeczy do, w trakcie i po prasowaniu, leżących w każdym pokoju.
Niedosyt czasu na sen, rozmowę, zabawę, przyjemność.
Siedzę i mam zadyszkę.
Zachłyśnięta blogowaniem, obserwowaniem i komentowaniem, oderwałam się od ziemi.
Ale kula toczy się dalej. I to coraz szybciej.
Można zatrzymać czas wirtualny.
Nie.
Można zatrzymać się w czasie wirtualnym.
Ale ten namacalny, realny, obok,
bezszelestnie mnie mija, ogląda się tylko za mną, czemu zostałam z tyłu.
Więc z zadyszką gonię.
Już prawie mam, namacam...
znów zasnęłam, poddałam się.
Niemoc.
Wszelka.
Emocjonalna.
Fizyczna.
Przeczekam.
Jeej, a ja wczoraj w dniu mojego cotygodniowego Wolnego Dnia... cały czas na blogach przesiedziałam. Tylko małe przerwy na rzeczy absolutnie konieczne. Wstyd. Obiecałam sobie wprowadzić ograniczenie a tymczasem.... jak zwykle jestem pierwszą komentatorką u Ciebie. O maj gat ;)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze zalewała fala do, w trakcie i znów do ... prasowania. W końcu wpadłam na genialny - dla mnie- pomysł. Po wyschnięciu składam wszystko równiutko i.. chowam do szaf :) Prasuję wieczorem lub rano. Ale tylko to, co mamy włożyć w danym dniu. Trwa to 5 minut i jeden stres mi odpadł ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie mi tak podpowiadają, a ja nie mogę. Pewne w końcu się poddam, ale z domu mojej mamy "wyniosłam" szafę wyprasowaną. Z założenia nigdy nie lądowało w niej to, co pogniecione.
UsuńDo sierpnia prasowała nam kochana Niania, i to wszystko! Ale od września...uuu....
też tak mam że akumulatory padają a ja padam na nos i syn gasi światło w całym domu :-) Prasowanie u mnie musi być zrobione - tak mam z domu. Stoję więc niedzielne wieczory przy desce i nadrabiam jakieś filmy. Prasowanie o 5 rano odpada bo nie zdążę na 7 do pracy :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam niani - dzieciaki w żłobku od 6 m ale tego wyprasowanego przez kogoś chyba najbardziej żal
Jesu...to ja chyba mam najbardziej komfortowa sytuację z Was a i tak narzekam ;)
OdpowiedzUsuń:) Najlepsze jest to, że ja tak naprawdę lubię prasować:) Ale w sumie nie o to prasowanie aż tka bardzo chodzi. Generalnie pędzę w pracy - sezon meblowy w pełni, pędzę po pracy do domu, aż w końcu adrenalina puszcza...więc padam. Powtarzam sobie wtedy - przecież prace domowe mogą poczekać, w domu nie musi być sterylnie... ale nikt nie doda mi tego ósmego dnia w tygodniu na nadrobienie zaległości:) W dodatku ciągle słyszę o chorobach, śmierci, kolejnych chorobach. Dziewczyny z blogów uciekają, robią przerwy...
OdpowiedzUsuńCieszę się z pisania, z blogowania, jest to czas dla mnie samej, możliwość ubrania myśli, nazwania ich. Ale odkąd zaangażowałam się mocniej i odkąd zaglądam częściej do "domów" i "myśli" Innych - więcej i mocniej myślę... Po mojej głowie biegają MEGA bajty rozmyślań, krótkotrwałych wniosków, westchnień...i mimo usilnych starań nadania im optymistycznych barw...chyba ze zmęczenia wyblakły mi ten optymizm wychodzi...
Coś czuję, że z pierwszym mroźnym dniem - mimo deklarowanej sympatii do każdej pory roku - energia wróci:)
Ja niestety jesienią jestem okropnie zmęczona i ciągle brakuje mi czasu, trudno, tak mam. A prasować bardzo lubię, ale... ograniczam do minimum,wolę schować do szafy, bo nie znoszę rozgardiaszu i zrobić to hurtem,kiedy mnie najdzie :))
OdpowiedzUsuń