środa, 31 maja 2017

a może dziś


a może dziś
uda się wygodnie w fotelu usiąść
na tarasie z widokiem na niebo błękitne
z niczym w rękach
najwyżej z książką o miłości nieutraconej jeszcze
i z piskiem i wołaniami z czterech stron świata


tak ważne te wołania przecież
lamenty, dramaty i euforie dla ozdoby
o każdy mały koralik turkusowy, co spadł z nitki i pokulał się między źdźbła trawy
o każdą bramkę strzeloną celnie
o każdy udany zakręt na nowym rowerku
i ten prawie bez trzymanki
o picie
o coś słodkiego
o Piotrusia, że nie chce piłki oddać


może się uda z półuśmiechem Mona Lizy na niewidocznym pilocie wyciszyć te nawoływania
może się uda głową dwuznacznie kiwnąć i zaspokoić w ten sposób choć procent niecierpliwości
dzieci własnych, sąsiedzkich, wyczekujących
i podgłośnić ptaków świergolenie, wiatru taniec


może się uda o tej miłości dwadzieścia stron przeczytać
bez przerw, jednym tchem, za jedną myślą, bez przecinków niemal
nie zauważając, że trzy razy głową kiwnęłam dwuznacznie
i że kawa wystygła przez tą miłość książkową
a nie przez konieczne siku sąsiadkowej Najmłodszej lat 3 i 1/4
bo akurat bliżej jej do łazienki naszej było


może uda się dziś





no nie udało się...









1 komentarz:

  1. Dla mnie ten wiersz jest świetny. Nie przepadam za wierszami. No ale czasami trafiam na naprawdę dobre. Trafił mi w serce!!! <3 Coś czuję, że będę, o nim dziś sporo myślała.

    OdpowiedzUsuń