poniedziałek, 4 września 2017

jeden dzień w roku jestem Koziorożcem

Pierwszy września, to u mnie jak Nowy Rok.
Nowe wszystko, tak sobie w głowie układam.
Odświeżam i aktualizuję. Czyli zwyczajnie wyrzucam, co znalazłam, a o czym zapomniałam, że w ogóle mam.
W kościach czuję, że będzie dobrze i nastawiam się, że od teraz będzie inaczej. I lepiej.
Daję sobie szansę i sporo jej reszcie rodzinki.


Menu spisane, obowiązki rozdzielone, egzekwowanie w toku.


Kanapki na jutro zrobione, czekają w lodówce.
I spaghetti z sosem pomidorowym na obiad, jak wrócą wszyscy z pracy, szkoły i przedszkola.
Zestaw witamin, rodzynki, słupki marchewki, butelka z wodą, śniadaniówki w rzędzie ustawione.
Ciuszki na kupce, zeszyty owinięte, kredki zatemperowane, książki podpisane.


Jeszcze tylko powkładam wyprane sznurowadła kolorami do wyszorowanych trampek i tenisówek.
I nastawię budzik na 6:15.


I nawet to przeczucie, że za tydzień zapał minie, nie przeszkadza im aż tak.
Nadzieja matką matek.
A plan matką Koziorożców.
Ten jeden dzień w roku jestem Koziorożcem. I zazdroszczę. I dumna z siebie jestem, że aż pochwalić się musiałam.


Ale co zrobić, gdy się na świat przyszło nie w tej dekadzie grudnia....?:)









2 komentarze:

  1. hahaha ja jestem Koziorożcem cały rok.
    I nie ma opcji że nie gotowe, nie poukładane itd
    Ty przynajmniej możesz sobie wybrać dzień Koziorożca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, bo staram się cały rok, ale wychodzi mi tylko przez jeden dzień:)
      A wokół tylu Koziorożców!:)

      Usuń