wtorek, 31 października 2017

wtorek, trzydziestego pierwszego

w krzyżu mnie łamie, a właściwie w biodrze
boli, gdy się schylam
więc siedzę dużo przy kominku, a dokładniej.... planuję przy nim dużo posiedzieć
w domu cicho się zrobiło, wszyscy gdzieś się rozbiegli
tak to jest, gdy się ostatnim z pracy wraca
ich atrakcje przerywa upominaniem
o papcie nieubrane, tornister w kąt rzucony, o wyłączenie telewizora i umycie buzi
i fochy się zbiera, całkiem sporo fochów, jak na ten ich wiek
więc pobiegły dzieci do koleżanki, mąż do sąsiada
wieczorne zbieranie cukierków odwołałam
głowa pęka od tych przepychanek o haloween
jakby nie można było być po prostu gdzieś pośrodku
dobrze się bawić, dynie ustawić w rzędzie, świece zapalić
policzyć dobrze, czy zniczy na jutro starczy
a tu z jednej skrajności w drugą ludzie skaczą
nawzajem się wyzywają, w czoło pukają, śmieją i zapominają
głowa mi pęka
już prawie mam i jednych i drugich skrytykować, trochę się oburzyć
gdzieś stanąć bardziej


zamykam za sobą drzwi
od bardziej, od w ogóle
w kominku ciemno jeszcze
za oknem ciemno, tylko światełka małe mrugają, kilka świec
magicznie i cicho
taki dobry moment, żeby tego cicho posłuchać
zwyczajnie i po prostu
we wtorek trzydziestego pierwszego





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz