niedziela, 1 października 2017

zapadam w jesień...





z zamkniętymi oczami
zmarszczkami w rozmiarze czterdzieści
i gaciami w czterdzieści dwa


liście z dnia na dzień wpadają ze mną razem w barwy niezdecydowane
pół drzewa nadal posmarowane słońcem
ze wspomnieniem lipcowego upału i sorbetu z mango
beztrosko udaje
drugie pół odważnie ubrane już w rudość i czerwień
wypatruje października pogodzone


a ja?


gdzieś pomiędzy
jakby nigdzie więc
trochę wczoraj
a niemal już jutro
zaczepiam się między rosołem a
tym blaskiem, który musi przyjść
między składaniem suchego prania a
tą chwilą złapaną, gdy tyko po sztućce wróciłam...
kątem oka uchwycona
drewniana furtka do głębi ogrodu
z tajemnicą
końcem, za którym początek musi przyjść
czarownym momentem, który przypomina
o sobie






wyrwać się z siebie
bo dość już
chciałoby się zamknąć, pożegnać
westchnąć, uśmiechnąć i od nowa zacząć
otrząsnąć, obudzić
w czoło puknąć
kobieto!
no kto, jak nie ty???


wyrzuć wszystkie granatowe ciuchy
w rozmiarze z wtedy
kup czerwony sweter w łódkę
i ten drugi, musztardowy
spojrzyj sobie prosto w oczy
widzisz?
tam wszystko jest
tam to wszystko jest


wiedziałam, że się uśmiechniesz
uśmiechnę




otwórz tą furkę
zaproś lub wproś się
w tą jesień tego roku
otul szalem i rękawiczki załóż
możesz


proszę





2 komentarze: