Dla równowagi. Odpowiedź na poprzedniego posta.
Moje drugie ja, mój osobisty psycholog terapeuta wewnętrzny.
Gaduła, ale skuteczna:)
Pozwala najpierw poużalać się, wypłakać, zezłościć. Nawet wypowiedzieć na głos: wpadam w czarną dziurę.
Żeby zaraz potem nacisnąć na STOP. Zatrzymać i przewinąć do początku.
Rozmyślam nad drogą do tej czarnej dziury raz jeszcze. Na siedząco.
I okazuje się, że nie jest wcale tak źle!
Że właściwie jest całkiem nieźle:)
Najważniejsze - nie jestem sama - bo gaduła prędzej czy później musi znaleźć słuchaczy.
A Słuchaczek mam wokół siebie mnóstwo, też mają małe dzieci, dwójkę, trójkę, przedszkole, obrażanie, nadpobudliwość, trudne poranki, niepomalowane paznokcie, nieprzeczytane bestsellery, niejadki, zepsuty samochód.
I marzenia.
I nagle przychodzi taaaaka ulga, ta sama, co w zeszłym tygodniu, gdy na szybko, stojąc przy firmowym ekspresie do kawy, każda z nas opowiada i jednocześnie wysłuchuje.
Co tydzień, od nowa.
One mają tak samo!
Nasze dzieci są normalne.
Dzieci to tylko dzieci.
U nich też epidemia pt. "kupa, dupa, głupi to super słówka, które trzeba powtarzać wkółko".
Ich dzieci też się gapią, chcą mieszkać u sąsiadów i zabawki mają spakowane do worka za karę, bo nie chciały ich posprzątać.
I my jesteśmy normalni.
Kocham je przecież ponad wszystko na świecie. Wzruszam się patrząc na śpiące pochrapujące buźki.
Są zdrowe, mają dom, rodzice się nie kłócą.
I wtedy przychodzi power.
Prostuję plecy, rozglądam się i...sprzątam, dekoruję, fotografuję, piszę.
Motorek włączony, działam w przyspieszonym tempie!
Dziś udało się ogarnąć salon, kuchnię, mniejszą łazienkę i pokój dzieci.
Wczoraj popołudniu zapowiedzieli się goście - będą dziś o 18:00.
Uwielbiam takie akcje, pomimo późniejszego zmęczenia. Raz dwa biegiem i w domu jest czysto, nie potykam się o zabawki i widzę nasz piękny blat w kuchni w całej okazałości.
Szybko robię zdjęcia, na minutę przed wejściem gości.
Obrus na stole, kwiaty, świeca.
Można?
Można:)
Pozwala najpierw poużalać się, wypłakać, zezłościć. Nawet wypowiedzieć na głos: wpadam w czarną dziurę.
Żeby zaraz potem nacisnąć na STOP. Zatrzymać i przewinąć do początku.
Rozmyślam nad drogą do tej czarnej dziury raz jeszcze. Na siedząco.
I okazuje się, że nie jest wcale tak źle!
Że właściwie jest całkiem nieźle:)
Najważniejsze - nie jestem sama - bo gaduła prędzej czy później musi znaleźć słuchaczy.
A Słuchaczek mam wokół siebie mnóstwo, też mają małe dzieci, dwójkę, trójkę, przedszkole, obrażanie, nadpobudliwość, trudne poranki, niepomalowane paznokcie, nieprzeczytane bestsellery, niejadki, zepsuty samochód.
I marzenia.
I nagle przychodzi taaaaka ulga, ta sama, co w zeszłym tygodniu, gdy na szybko, stojąc przy firmowym ekspresie do kawy, każda z nas opowiada i jednocześnie wysłuchuje.
Co tydzień, od nowa.
One mają tak samo!
Nasze dzieci są normalne.
Dzieci to tylko dzieci.
U nich też epidemia pt. "kupa, dupa, głupi to super słówka, które trzeba powtarzać wkółko".
Ich dzieci też się gapią, chcą mieszkać u sąsiadów i zabawki mają spakowane do worka za karę, bo nie chciały ich posprzątać.
I my jesteśmy normalni.
Kocham je przecież ponad wszystko na świecie. Wzruszam się patrząc na śpiące pochrapujące buźki.
Są zdrowe, mają dom, rodzice się nie kłócą.
I wtedy przychodzi power.
Prostuję plecy, rozglądam się i...sprzątam, dekoruję, fotografuję, piszę.
Motorek włączony, działam w przyspieszonym tempie!
Dziś udało się ogarnąć salon, kuchnię, mniejszą łazienkę i pokój dzieci.
Wczoraj popołudniu zapowiedzieli się goście - będą dziś o 18:00.
Uwielbiam takie akcje, pomimo późniejszego zmęczenia. Raz dwa biegiem i w domu jest czysto, nie potykam się o zabawki i widzę nasz piękny blat w kuchni w całej okazałości.
Szybko robię zdjęcia, na minutę przed wejściem gości.
Obrus na stole, kwiaty, świeca.
Można?
Można:)
Kurczę, jaki fajny pomysł na zazdroskę. To filc, prawda? Mogę ściągnąć pomysła? :)
OdpowiedzUsuń:) Tak, to filc. A dokładnie filcowy bieżnik. Po prostu tak mam, nie lubię normalnych firan i typowego wystroju okna. Lubię widzieć, co jest za nim i wieszam, co pod ręką, co mogę JUŻ, bo jakbym miała jechać do sklepu, mierzyć, zamawiać, kupować i czekać....! To nie dla mnie:) W międzyczasie jeszcze by mi się koncepcja zmieniła, i co wtedy?:)
Usuń