Dzień pogrzebu Babci drugiej i niemal spotkania z tatą okazał się tak naprawdę bardzo ciepłym i radosnym dniem.
Dlaczego?
Przez całą Mszę żałobną, gdy miałam wrażenie, że serce mi pęknie, ono tak naprawdę rosło.
Co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Obok mnie stała moja mama, a za nią mój brat. Patrzyliśmy na siebie raz po raz i z każdą minutą, każdym spojrzeniem, czułam, że żal i smutek oddaje miejsce dziwnej uldze i...wręcz radości.
Byłam dumna i niezmiernie wdzięczna naszej mamie za to, jak nas wychowała i jakie życie nam dała.
Bo tak, jak bardzo mogę być przeciwna pochopnym rozwodom, tak bardzo dziękuję jej za podjęcie tej trudnej, ale jedynej decyzji trzydzieści lat temu.
Jestem silna dzięki niej i - co odkryłam wczoraj - dzięki słabości własnego ojca.
Ulżyło mi, po napięciu, które rosło we mnie w ciągu ostatnich dwóch dni, na nowo. Ulżyło.
Udało mi się zamknąć pewną część, pożegnać się z tą małą nadzieją na happy end. Zamknęłam drzwi i oddałam klucz.
I zaświeciło słońce! Ciepłe i jasne. Żałobę zastąpił spokój. Łzy - pewnie jeszcze się pojawią - ale nas wypełniała szczera radość z tego, że jesteśmy razem, że możemy spędzić ze sobą dzień, wspominając dzieciństwo z mamą, przypominając sobie zabawne historie, tylko nam znane. Wspólna podróż, i ciche westchnienie ulgi, że nic nie musi się zmieniać. Nic a nic.
Przez całą żałobną Mszę widziałam za oknem gałęzie jarzębiny. Kiwały się rytmicznie, ciężkie od czerwonych owoców, w promieniach słońca. Jak obietnica, że wszystko będzie dobrze. Że mam się starać, bo życie nie jest tak długie. Że słońce nadal świeci. Mam cudowną rodzinkę, którą mogę kochać jeszcze mocniej. I że jest dobrze. Wszystko będzie dobrze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
ON Obudziłam się dziś o szóstej. Dokładnie. Budzik łagodnie wyciągnął mnie z głębokiego snu, rekompensując moje własne zaskoczenie melodi...
-
Nie zaczęłam przygotowań. Nie kupuję światełek, ozdób, kokard. Nie myślę o świątecznym menu i nie kupuję prezentów. W moim kalendarzu nadal ...
-
Może mogłabym sobie ciebie wymyśleć? Ciekawe, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć mam wybujałą wyobraźnię. Nie chodzi o wygląd zewnętrzny...
Pięknie opisany wcale nie taki radosny dzień. Mam takie doświadczenia za sobą, więc mogę się trochę powymądrzać. Trzeba to przejść, bo tak ktoś nam los poukładał, że pewne wydarzenia są nieuniknione. Umiejętnie spojrzeć na to zdarzenie z boku i zobaczyć nie tylko to, co jest oczywiste - smutek i żal, ale to co się Tobie Anulko udało - mądrość życiową. A potem? Żyć i cieszyć się na dwieście procent z tego, co zostało i kochać tych, którzy jeszcze są. To daje siłę i codzienną radość potrzebną do normalnego, udanego życia. Całusy.
OdpowiedzUsuńO tak, tak mądrze piszesz. Żyć na dwieście procent i czerpać codzienną radość - pięknie! Ja Tobie również życzę sporo tej radości i spokoju, cieszę się, że napisałaś:) ściskam Cię mocno:)
UsuńBrawo Aniu, że z takiej strony na to spojrzałaś. Jesteś bardzo mądrą kobietą!!!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :)
Dziękuję Ci bardzo, staram się:)
UsuńAniu, dobrze było przeczytać te słowa. Rodzina -najbliżsi-to nasza siła. Dobrze,że ją masz. :))
OdpowiedzUsuńDokładnie, bez Nich byłoby naprawdę ciężko. Pozdrawiam ciepło:)
UsuńSiła jest kobietą, a Ty, Aniu, jesteś wyjątkową kobietą, więc i siła Twa wielka, bo wynikająca nie z mięśni, a mądrości i dojrzałości duszy. Cieszę się, że dzień, którego tak bardzo się obawiałaś, przyniósł coś dobrego. Ściskam!
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu:) Sama też cieszę się, że mam to za sobą, i że siły starczyło, bo miałam wrażenie, że uczucia i emocje mam nadal siedmiolatki...
UsuńDokładnie tak !!!! Rodzina to siła. Ucałowania dla mamy - kobiety wspaniałej!! dzięki której jesteś włsnie taka
OdpowiedzUsuńDziękuję, ucałuję:)
UsuńTwoja Mama to najlepszy przykład wspaniałej, mądrej i silnej kobiety! A że co nieco dziedziczymy jednak w genach, to i Ty jesteś właśnie taka, więc cudownie, że udało Ci się tę siłę w sobie odnaleźć, bo o Twojej mądrości jestem przekonana od kiedy Cię poznałam :))
OdpowiedzUsuńŚciskam Aniu!
Wiecie, jak Ona się wzruszy? Drukuję Jej większość moich postów, tym razem dołączę komentarze:) Choć Mama i tak wie...ale ucieszy się ogromnie:)
UsuńCiebie również mocno ściskam:)
Bardzo ciekawie to wszystko ujęłaś. Trudno jest nam czasem spojrzeć na niektóre rzeczy w taki sposób. Jesteś bardzo silna!
OdpowiedzUsuńWitam Cię i dziękuję. Mam nadzieję, że uda mi się trafić i do tych osób, które są po jednej lub drugiej stronie. Bo decyzje rodziców zawsze dotyczą całej rodziny. I jak widać, mają wpływ na całe życie.
UsuńPozdrawiam i zapraszam:)