poniedziałek, 18 kwietnia 2016

od nowa, małymi kroczkami

poniedziałek, 10:00, półtora miesiąca temu
dzisiaj nie będzie lekko
rano - jeszcze przed szklanką wody z sokiem z cytryny - rzuciłam okiem na kartki z rozpiską od dietetyczki, ksero diety, którą stosowałam dawno temu, a która zadziałała
ksero, które od kilku miesięcy tak leży, przekładane i odkładane, jak wyrzut sumienia
wodę z sokiem z cytryny piję od paru tygodni, na czczo i z uwielbieniem
czuję się rozgrzeszona, czuję, że zaczynam dobrze każdy dzień
jakoby to miało mnie usprawiedliwiać przed zawalaniem jego całej reszty

ale dziś jest poniedziałek
czas start
kolejny raz, no ale trzeba sobie dawać szansę, prawda?
o 8:30 kanapka z szynką, sałatą i ogórkiem
kawa
o 9:30 herbata
szklanek wody: 1 (tylko ta rano, w domu), mało!
kolejnych posiłek o 11:30 - domowy koktajl: banany, jogurt naturalny i z owocami leśnymi, otręby pszenne
wiem, że w torebce mam czekoladkę z miętowym nadzieniem
i że jutro jest dzień kobiet
ale może wytrwam
do niedawna grzeszyłam razem z moim kochany mężem
ale teraz nie mam z niego już w ogóle pożytku
odkąd się zawziął i je mniej, ćwiczy Chodakowską i Gackę (brzuszki), biega i jeździ na rowerze - trudno go namówić na małe co nieco pomiędzy
ma tak zwaną silną wolę, przynajmniej częściej, niż ja
a ja się przyglądam, mam idealne warunki do tego, żeby wspólnie, razem i z motywacją
ale ja jestem Strzelec
muszę sama podjąć tą decyzję, sama uznać, że to moje postanowienie i że nikt mi tego nie narzucił
tak już mam cholera



ten sam dzień, godzina 11:11
druga kawa i druga herbata, bo dzisiaj mi jakoś tak zimno
w brzuchu mi burczy już całkiem nieskrępowanie głośno
ale wytrwam
jeszcze 20 minut i koktajl:)


w zeszłym tygodniu
dzień któryś tam z kolei
U Mamy z Wielkiego Brązowego Domu przeczytałam o diecie Daniela, jest to dieta oczyszczająca, regenerująca, owocowo-wybiórczo-warzywna. W skrócie - poprzez drastycznie niską podaż kalorii, zmusza mózg do wykorzystania wszelkich zbędności w organizmie i przekształcenia ich w glukozę. Mózg musi dowiedzieć się, że udało nam się zaspokoić głód. A skoro nie zaspokajamy go dostatecznie z zewnątrz, całe ciało spina się, żeby dostarczyć kalorii z najciemniejszych, najbardziej zapomnianych zakamarków nas samych.
Nie wszystkie owoce i warzywa można podczas tej diety jeść. Ale - ponieważ jest to dieta naprawdę surowa, postanowiłam zawalczyć o siebie po swojemu. Czyli odstawiam chleb, pieczywo. Przez tydzień postaram się jeść tylko warzywa i owoce. Zero słodyczy. Zero ziemniaczków, makaronu, pysznego świeżego chlebka i bułek na sobotnie śniadanie. Postaram się jeść kolorowo, zielono, wiosennie. Chude mięsko i ryba pieczona. Zero żółtego i pleśniowego sera. Soki warzywne tak, drineczek z B. - niestety nie:(
Dziś początek, czwartek, 14.04, waga 72kg, ramionka ciotuni, oponka nad spodniami biodrówkami.
Śniadanie - sałatka z pomarańczy i dwóch małych bananów. Woda z cytryną.
Let's go girl!
Drugie sniadanie - 250ml soku pomidorowego, pyszny:)
Lunch - ogromniasty pomidor i ogromniasta łyżka jogurtu naturalnego. Szklanka wody z cytryną.
Cały czas marzę o kawie. Jestem senna i biegam do toalety.
Czeka na mnie jeszcze pomelo, a w domu - zupa krupnik z kaszą i gotowanym kurczakiem:) Nie jest źle!


Dodajmy, że koleżanka, która siedzi na przeciwko wspomina o zamówieniu pizzy na obiad do domu.
Czy to jest fair?:)


dzisiaj, poniedziałek z serii "małymi kroczkami"
no, wczoraj biegałam
kondycja żałosna, zadyszka i siódme poty
a miły głos pani z endomondo podpowiada, że do celu mojego założonego zostało jeszcze 11 godzin
ha! bo nie dość, że zainstalowałam endomondo, to ustawiłam piękny cel - 100 km biegania + rower
i gdy go osiągnę, kupię sobie sukienkę w rozmiarze cudownie czterdziestym, bez oponki i fałdek na plecach
i zrobię mega wejście na imprezie z okazji dwudziestolecia swojej własnej matury
a tydzień później na weselu najmłodszego Szwagra
a żeby było jeszcze ciekawiej, tak, żeby samą siebie jeszcze bardziej zmotywować, postanowiłam nic nikomu ani słowa nie mówić, wynikami się nie chwalić (tu następuje naprawdę głośny śmiech), a w połowie dystansu odwiedzić Dorotę i dopiero Jej zdradzić moją niesamowitą przemianę i sukcesy
dlaczego Jej? pisałam w poprzednim poście


a ile kilometrów za mną? hmm.... nie ma nawet 20!


wczoraj poprosiłam Męża mojego o dobitne, acz słodkie przypominanie mi o codziennej dawce ruchu
na świeżym powietrzu
wic dzisiaj też pobiegam
i zjem sałatkę na obiad, warzywa na kolację
wracam ponownie do Małgosi, mam wrażenie, że wystarczy dać się jej poprowadzić za rękę, a efekt murowany! wszystko podane na tacy
wystarczą kolejne małe kroczki, prawda?
trzymajcie kciuki!







 



10 komentarzy:

  1. Ha, przypomniało mi się moje postanowienie o piciu rano wody z cytryną. Przez jakiś czas było ok, no ale jak tu zaczynać dzień od wody zamiast od kawy?? No ja się pytam jak?? Jedyna dieta jak mi w życiu pomogła to był Dukan, no ale jak już teraz wiadomo, nie jest to najzdrowsza opcja. O!! I jeszcze pomogła mi całkiem niedawno dieta " ja wam jeszcze pojażę!" I tą bardzo gorąco polecam. A silnej woli to nie mam za grosz. Ale potrafię się nieźle zawziąć, a to też pomaga :-) trzymam kciuki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tą wodę piję po obudzeniu, na czczo muszę wziąć tabletkę na tarczycę, więc łączę pożyteczne z pożytecznym:) Kawę najlepszą mamy w domu, ale z tą pierwszą czekam do przyjazdu do pracy. No i tego zawzięcia mi brakuje:) Dziękuję za trzymanie kciuków:)

      Usuń
  2. Czytam sobie, czytam i trochę się pod nosem śmieję. Ale nie z Ciebie! Nie, nie! :) Śmieję się, bo mam identycznie. Ale zawzięłam się! Pierwszy raz w życiu się zawzięłam i choćby się waliło i paliło, choćby spadł mi tu zaraz grad i przeszło tornado, to idę się ruszać!

    Aha, ja sobie kupię krzesła wymarzone w nagrodę ;)

    Trzymam bardzo mocno kciuki!!! Uda Ci się wszystko, a na imprezie będziesz vipem! ;)
    I chętnie zostanę u Ciebie na dłużej!

    Pozdrawiam,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie zawsze cieszą nowe odwiedziny:) I jesteś moim Czterdziestym zadeklarowanym Czytelnikiem! Mam nadzieję, że mój zapał tym razem słomiany nie jest, uda się wszystko!:)
      Dziękuję:)

      Usuń
  3. Trzymam kciuki i wspieram Cię Aniu :-) po cichutku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam, trzymam mocno kciuki! Kiedyś to ja miałam silną wolę i kilka razy w życiu udało mi się nie tylko z dietą. Twój scenariusz dnia brzmi dla mnie strasznie. Mało jedzenia, dużo wysiłku. Rany, dziewczyno tak trzymaj, ale ja bym padła :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, tak po prawdzie, to ja krzywdy sobie nie robię:) Bułeczka grahamka dziś na śniadanie była:) Większy spadek cukru u mnie - to ból głowy i mroczki przed oczami:) Ale biegałam i wczoraj i przedwczoraj, i dziś zamierzam:) Moc jest z nami!

      Usuń
  5. Trzymam kciuki! :)) Ja jestem w tym beznadziejna, ileż razy obiecuję sobie dietę i to już nawet chodzi o bardziej zdrowe, rozsądkowe odżywiania, o ten ruch dla siebie, żeby lepiej się poczuć, a i tak zaraz motywacji mi niestarcza... Ale masz racje, najważniejsze to wszystko małymi kroczkami, może i mi się to w końcu uda?;)) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czegoś trzeba zacząć:) Nawet jeśli miałby to być ciągle poniedziałek:) TYM RAZEM wmawiam sobie, że podobno pierwszy tydzień najtrudniejszy, że potem wciąga! Oby:) Pozdrawiam:)

      Usuń