wczoraj wymiękłam i wyrzuciłam z siebie niechęć do usypiania dzieci
przytuliłam Marysię, spojrzałam w jej oczy śliczne dziewczęce
i uspokoiłam ją, zapewniłam, że rozumiem jej ostatnie problemy z zasypianiem
od razu opowiedziała mi, co ją tak męczy, czego się w ciemności obawia
że pan w telewizji miał dziwną minę, w tym ulubionym serialu babci Janki
tata miał wychodne, więc położyłam dzieci w naszym łóżku
policzek do policzka, mini nóżki wplecione z moje
mały łokieć czułam pod żebrami, wiercili się i obracali na boki, jakby mieli ich z siedem
cmokanie i miłosne wyznania szeptane mi do ucha, z buzią w moich włosach
czekałam na ich oddechy równe zaspane
bez pośpiechu
wiedziałam, że mój wieczór już się nie rozpędzi
energia wygasa, gdy tylko przyjmuję pozycję horyzontalną
no i dobrze, mój organizm potrzebuje ogromnych pokładów snu
mogłabym przespać dzień lub nawet tydzień, i jeszcze byłoby mi za mało
ciągle nie pozwalam sobie na ten sen, na relaks i wyleżenie
bo niby szkoda mi na to czasu
cały dzień czekam na ten wieczór, na chwile ciszy, gdy zasną
żeby móc swoje własne usłyszeć
ale często okazuje się, że siły ulatują ze mnie wtedy z prędkością mrugnięcia
nastawiam się na to, że po dwudziestej pierwszej zdążę przygotować obiad, spojrzeć na bloga, poćwiczyć lub pobiegać, poczytać i jeszcze położyć się spać sporo przed północą
ostatecznie robię wszystkiego po trochu, oprócz biegania i ćwiczeń...tych nie robię wcale
poukładam, czasem zerknę na film, ogarnę kuchnię i... znowu północ przychodzi za wcześnie
i już wtedy czuję się zmęczona samą wizją za krótkiej nocy
gdy telefon podpowiada, że budzik zadzwoni za 5 godzin i 24 minuty...
dziś rano obudziłam się sama w łóżku Marysi
w pościeli z Myszką Mini i pluszowym reniferem
choć gdy oczy przetarłam raz jeszcze...zorientowałam się, że jest nas więcej...
ten widok i słowa Bartka, gdy witał mnie chwilę później w kuchni, sięgając po kawę
"to się porobiło...:)"
rozbroiły mnie
dobrze, że zasnęłam z dziećmi
że nie trzymałam się kurczowo swojego planu, swojej nienaruszalnej wizji spędzania wieczoru
że wyluzowałam
dla nich i dla siebie
ile jeszcze takich nocy przed nami?
mamy nastolatków wzdychają ciężko tęskniąc już do takich właśnie wieczorów ze swoimi dziećmi
to już za nimi
a u nas to trwa
te wyznania miłości we włosach, malutkie nóżki i rączki splecione z moimi
zagarnianie naszego ja przez ich ciepło
zagarnianie dla siebie ich uśmiechów, słodkich słów i ufności...
beztroska dzieciństwa
niech będzie im takie
słodkie, bezpieczne, z zasypianiem w ramionach mamy, gdy trzeba
z kołysanką utulanką i ramieniem taty, gdy sen nie przychodzi od razu
przypomniał mi się rozdział 4 z niebieskiej książki
i to zdrowy rozsądek - o dziwo! - patrzy na mnie z przymrużeniem oka i puka się w czoło
wyluzuj!
to wszystko?
no tak! odpuść sobie
i innym
nie spinaj się, nie nastawiaj, że będzie... że musi być dokładnie, jak sobie życzysz, czy zaplanujesz
i że od tej doskonałości zależeć będzie Twój dzień, nastrój i przyszłość ludzkości
a co najmniej Twojej rodziny
mojej rodziny
bo ja, gdy tylko czas domowy, weekendowy nie układa się zgodnie z moim własnym planem - zaraz tupię nogą i bronię własnych potrzeb jak lew
zasłaniając się koniecznością ich posiadania i ciągłego spełniania
jakbym faktycznie była uciskaną matką polką, nie-do-końca feministką, uginającą się pod nawałem domowych obowiązków
powiedzmy sobie szczerze - nie wysypiam się teraz, ale przecież nie przez dzieci
piszę, pichcę, oglądam
ciekawość i internet wygrywają ze snem
dom? skończoną pedantką to ja nie jestem
lubię, i owszem, szybko i od razu
więc wyskakuję przed szereg, zamiast oddać szmateczkę mężowi i dzieciom
ale ostatecznie to tata zawozi i odwozi dzieci, podaje im obiad, czyta bajki przed snem i pomaga z lego
wiesza pranie, myje okna
a że zapomina o śmieciach...
nie no... nie ma na co narzekać, ani na kogo, naprawdę
dzieci będą szczęśliwsze, nawet jeśli zaśpię
zjedzą na obiad pierogi gotowce
ale ciepło i miłość, którą zdążę im przed tym snem dać
pozostanie w ich małych serduszkach
i w moim oczywiście!
cóż...może czasem, oprócz lektury mądrych niebieskich książek
wystarczy dobrze się wyspać...
koniecznie w towarzystwie pluszaków...
żeby nauczyć się na nowo traktować siebie choć trochę mniej poważnie :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
ON Obudziłam się dziś o szóstej. Dokładnie. Budzik łagodnie wyciągnął mnie z głębokiego snu, rekompensując moje własne zaskoczenie melodi...
-
Nie zaczęłam przygotowań. Nie kupuję światełek, ozdób, kokard. Nie myślę o świątecznym menu i nie kupuję prezentów. W moim kalendarzu nadal ...
-
Może mogłabym sobie ciebie wymyśleć? Ciekawe, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć mam wybujałą wyobraźnię. Nie chodzi o wygląd zewnętrzny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz