niedziela, 5 października 2014

wieczór w czerwonych szpilkach



Impreza (występy - wg słownika Janka) się udała. Zdążyłam się przygotować, włosy prawie wyprostowane, czerwone szpilki na stopach.


Tańce i swawole poprzedziła Msza Święta, z której niestety pamiętam nie to, czego bym sobie życzyła.
Janek i Marysia zdecydowanie się nudzili.
Wiercenie, kręcenie, siadanie, gdy wszyscy wstają, wstawanie, gdy czas usiąść.
Rozmowy, pytania zadawane nie szeptem.
A do tego wszystkiego standard w tej parafii - przychodzenie na następną Mszę w trakcie poprzedniej, trwającej. Nasza Msza była celebrowana tylko dla jubilatów i gości, rodziny.
Kolejna o 18:00 to już ogólna Msza za niedzielę.
Od 17:20 zaczęło się...drzwi praktycznie się nie zamykały.
Przychodziły sędziwe panie, moszcząc się w ławkach, swoich ławkach na swoich miejscach, bo wciskały się również w te, które były zajęte przez nas. Jedna z pań z dezaprobatą ofukała jednego z "naszych", że ten siedzi na JEJ miejscu!
Od kilku lat obserwujemy taką akcję z B., gdy jesteśmy akurat w tym kościele i nadal nie znajdujemy logicznego wytłumaczenia, czy chodzi o to, żeby być pierwszym, żeby siedzieć w swojej właśnie ławce, czy żeby nie stać podczas właściwej Mszy? Zrozumiałabym przyjście 15 minut wcześniej, na przykład na różaniec.
Ale ponad pół godziny i to w trakcie innej Mszy?  Nie rozumiem...
W każdym razie kościół zapełnił się niemal w całości.

Ale ja nie miałam wcale aż tak się o tym rozpisywać:)
Tańce i swawole...przedstawiam poniżej.
Ukochane dzieci opanowały parkiet, bawiły się cudownie.
Oczywiście było kilka...ciekawych...momentów, na przykład kiedy Janek zabrał się za zjadanie dekoracji.
Dekorację stanowiły między innymi świeże jabłka, a ponieważ nasz Synuś je uwielbia...



Generalnie bawiliśmy się super.
Miałam na sobie czarną, dość odważną dekoltowo sukienkę i czerwone szpilki.
Narzucone czerwone ponczo dopełniało wrażenia.
Czułam się piękna:)

Choć po zdjęciach, których jeszcze nie będę pokazywać, widzę, ile jeszcze przede mną do zrobienia!
Skalpel i turbo wyzwanie czeka!:)













6 komentarzy:

  1. Widać że się udała :-) A jabłka to jabłka do jedzenia są - tylko te mamy wymyślają :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież, że do jedzenia:) Janek nie ma wątpliwości.
      Cokolwiek jadalnego znajdzie na swojej drodze albo na przykład pod stópką - zjada. A jeśli nie jest pewien, czy to coś jest jadalne - też zjada:)

      Usuń
  2. Ja tam nie widzę potrzeby uruchamiania skalpela czy innego killera- kokieteria czy jak? ;) Piękna rod zinka, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gi - ramionka - jak nie widzę się w lustrze, czuję się młodo, ale jak spojrzę na odkryte ramiona - takie jakieś babcine są - hantelki cierpliwie czekają pod łóżkiem:)

    OdpowiedzUsuń